Kolejne dnie mijały spokojnie, ale bardzo romantycznie. Niall na każdą randkę zabierał mnie gdzieś indziej i zawsze starał się, byśmy spędzili czas inaczej niż poprzedniego dnia. Za każdym razem było wspaniale. To wszystko było zbyt piękne, by było prawdziwe. Tego dnia czułam, że coś jest nie tak, bo po lunchu nawet nie dostałam SMS-a od Nialla. Zagubiona weszłam na maila, gdyż od dawna nie odpisywałam koleżance. Znalazłam w skrzynce kilka zbędnych informacji i maila od Hope.
,,Cześć Lily! Rozumiem, że jesteś zajęta, ale chociaż napisz czasem parę słów. Czyżbyś o mnie zapomniała przez Nialla? Jak mogłaś mi się nie pochwalić?! Dowiedziałam się dopiero przez jakąś durną stronkę! Pozdrawiam, Hope". - przeczytałam.
,,Kochana Hope! Przepraszam, ale naprawdę byłam zajęta. Cieszę się, że dowiedziałaś się o moim związku. Ostatnio miałam wypadek, ale nie martw się już jest wszystko OK. Z racji, że są ferie, zapraszam Cię do mnie, do Londynu. Mam nadzieję, że wpadniesz i poznasz mojego chłopaka ;) Pozdrawiam, Lily" - wysłałam przyjaciółce i wyłączyłam komputer.
Po chwili przeczytałam SMS-a od Nialla w, którym napisał, że kręcą teledysk i nie może dzisiaj się ze mną zobaczyć. Po raz pierwszy poczułam, jak to jest mieć chłopaka, który nie może się z tobą zobaczyć. Było mi smutno, tęskniłam za nim. To tylko jeden dzień, ale zdążyłam się od niego uzależnić. Nie miałam, co ze sobą zrobić, więc położyłam się na łóżku. Moja mama była w pracy. A ja miałam za tydzień pójść do nowej szkoły. Bardzo się bałam szkoły. Nigdy nie byłam zbyt lubiana, a że nie jestem najbogatsza tym bardziej mogę być nie zaakceptowana. Bardzo chciałam zobaczyć Hope, to moja najlepsza przyjaciółka. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, więc byłam bardzo zaskoczona. Otworzyłam i... ZOBACZYŁAM HOPE! Byłam zdziwiona, tego maila pisałam dosłownie przed chwilą, a z miasteczka w, który mieszkałam do Londynu kawał drogi jest.
- Boże, co ty tu robisz, Hope?!
- Czekam aż otworzysz, mogę wejść?
- Jasne, wchodź. Chcesz coś do picia?
- Nie, dzięki.
Zaprosiłam ją do swojego pokoju. Oczekiwała chyba innego wystroju wnętrza, ale był taki sam. Mimo to - uśmiechnęła się. Usiadła na krześle.
- No, więc. Jaki on jest?
- Ale kto?
- Niall.
- No, cóż. Bardzo troskliwy, zabawny i romantyczny...
- Dobra, bo ci go ukradnę.
- Mogę wiedzieć, co ty tu robisz?
- Przed chwilą się wprowadziłam, cieszysz się?
- Jasne, Boziu Hope! Ale dlaczego?
- Tata znalazł sobie nową babkę i zamieszkali razem, nie chciałam im psuć nowej rodzinki, wprowadziłam się do dziadka, tuż za płotem.
- To twój dziadek? Jest przemiły, podwoził mnie pod market gdzie poznałam One Direction.
- To takie fascynujące o tym mówić, wowie! Kiedy on przyjdzie, umówiliście się na dziś.
- Niestety, nagrywa teledysk. Ale, jak będzie miał czas, to go poproszę, żeby nas obie zabrał do ich domu, co ty na to?
- Jasne!
*
Byłam bardzo szczęśliwa z powodu iż wróciła moja przyjaciółka. Nie widziałam się z nią, brakowało mi jej. W ogóle brakowało mi jakiejś koleżanki, do tej pory, tu - w Londynie miałam tylko chłopców. Przeglądałam album z szkoły podstawowej. Przypomniałam sobie parę osób z, którymi dziś nie miałam już kontaktu. W tym tygodniu jakoś żyję wspomnieniami. Nie miałam nawet pojęcia dlaczego. ,,Chwila...", pomyślałam. ,,Skoro chłopcy nagrywają teledysk to Louis się znalazł!", ucieszyłam się. Usłyszałam otwieranie drzwi. To oznaczało, że mama wróciła.
- Mamo!
Wybiegłam z pokoju. Jak myślałam, zastałam mamę, która ściągała buty w przedpokoju i mocowała się z zamkiem. Westchnęła i mocniej pociągnęła. Odpięło się.
- Tak, córeczko? A ty nie z Niallem?
- Dzisiaj nagrywa teledysk, ale posłuchaj, co mam ci do powiedzenia!
- No, mów.
- Hope wprowadziła się do tego staruszka za płotem o, którym ci mówiłam!
- Naprawdę? To super, a dlaczego?
- Jej tata ma nową babkę i Hope nie chciała zaburzać ich rodzinnego szczęścia, wprowadziła się do dziadka.
- Super.
Rozebrała się i poszła do kuchni. Podgrzała sobie zupę i usiadłyśmy naprzeciwko siebie. Mama jadła swój obiad, a ja wpatrywałam się w nią bez celu. Podparłam podbródek dłońmi.
- Hope nie ma?
- Była już, ale dziadek kazał jej się rozpakować, bo ona ledwo co przyjechała i do mnie przyszła, także...
- Rozumiem.
- A tak w ogóle co w pracy?
- Nic...
- Ej, widzę że coś jest na rzeczy!
Mama zarumieniła się.
- Pamiętasz tego doktora ze szpitala, który do ciebie przychodził jak miałaś wypadek?
- Tak, robiliście do siebie maślane oczka.
- Zaprosił mnie a kawę i...
- Zgodziłaś się?
- Dał mi numer, mam zadzwonić jeśli tak i...
- Zadzwoń, mamo. Wyrwij się trochę z codziennego życia, co? Jest coś takiego, jak rozrywka!
- Jesteś pewna?
Kiwnęłam głową. Mama zjadła zupę i chwyciła komórkę. Wyszła do swojej sypialni. W Londynie zaczęło nam się układać - wreszcie poznałam chłopaka, któremu na mnie zależy, mama otwiera się na nowe znajomości. Owszem, miałam wypadek, ale to nic. Teraz jest wspaniale i tylko to się teraz liczy...
____________________________________________________________________________________
Przepraszam, że takie krótkie, ale nie miałam weny, a że od dłuższego czasu nic nie wrzucałam, musiałam wreszcie dodać, cokolwiek.
czwartek, 31 października 2013
poniedziałek, 14 października 2013
Rozdział Siódmy
I nagle przed samochód Nialla wybiegła Rabelle! Niall próbował zahamować, ale była zbyt blisko. Pamiętam tylko, jej przerażoną twarz na masce, to że Niall trzymał mnie za rękę, a ja łzawiłam. Potem widziałam, jak ciało Rabelle ląduje na chodniku, a my przybliżamy się do szyby wystawowej galerii. A potem rozdzierający ból w czaszce i świat spowił przerażający mrok.
***
Gdy się obudziłam był poranek, następny dzień. Tak przynajmniej myślałam. Gdy otworzyłam oczy, poraziła mnie biel. Poczułam, że ktoś mnie mocno ściska za rękę. Spojrzałam w tamtą stronę, to był Niall. Uśmiechnęłam się do niego, ale poczułam, że bardziej wyszedł mi grymas. Chłopak wytrzeszczył oczy i rozpłakał się. Obok mnie stała mama. Na końcu łóżka siedzieli Harry, Liam i Zayn. Chciałam podeprzeć się na łokciach, ale zabolało. Pociągnęłam cały sznur jakiś kabli, rurek i Bóg wie jeszcze czego.
- Co się stało, mamo?
- Mieliście wypadek, Niall nie ma na szczęście większych obrażeń, ale ty złamałaś rękę i przy okazji się trochę poturbowałaś.
- Chcę pić...
Liam podniósł się i przyniósł mi szklankę wody. Niall pomógł mi usiąść, a Liam mnie napoił. Nie był to najlepszy napój, zwykła woda, ale jednak ugasiłam pragnienie. Odłożyłam szklankę trzęsącą ręką na szafkę. Nagle, jak przez mgłę widziałam opadające na ziemię, jak lalkę - Rabelle. Po raz pierwszy poczułam do niej współczucie. Czy coś się jej stało?
- A, co z Rabelle?
- Obudziła się na święta, ale wciąż jest w szpitalu.
- Minęły mnie święta?
Oczy mi się zaszkliły, jak to możliwe, że byłam w śpiączce podczas świąt? Omotałam wzrokiem towarzystwo, które było przy mnie. I, gdzie jest Louis? Niall miał wory pod oczami, jakby czuwał przy mnie kilka nocy, mama miała opuchniętą od płaczu twarz. Płakała pewnie całe wieki. Pokiwała głową w odpowiedzi na moje pytanie. Po chwili wyszeptała: "Idę powiadomić lekarza, że się obudziłaś, skarbie" i odeszła.
- Gdzie jest Louis?
- No właśnie... Nie wiemy.
- Jak to nie wiecie?
- Wczoraj wyszedł z domu i nie wrócił. Ani na noc, ani dziś...
- Powiadomiliście policję?
- Jasne, ale nic nie wiedzą.
Zayn z, którym rozmawiałam, wzruszył ramionami. Zapragnęłam z całych sił, żeby Louis wrócił, a ja żebym szybko wyzdrowiała, abym zdążyła pójść do szkoły. I, cóż chciałam, jak najwięcej spędzać czasu z Niallem, który w ogóle się nie odzywał. Po chwili ciszy, mamy wciąż nie było.
- To my na chwilę wyjdziemy, chyba musicie porozmawiać w cztery oczy.
Liam, Harry i Zayn wyszli. Niall ścisnął moją dłoń mocniej, spojrzeliśmy sobie w oczy. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy w zupełnej ciszy. Usta mi zadrżały, chciałam mu coś powiedzieć, ale nie miałam pojęcia, co. Dotknęłam jego policzka i delikatnie pogłaskałam. Nagle wypowiedzieliśmy swoje imiona w tym samym czasie, ale pozwoliłam, żeby Niall mówił pierwszy.
- Tak mi przykro... Tak mi przykro... Żałuję, że nie potrafiłem wyhamować, że nie jechałem wolniej...
- To nie twoja wina, Niall.
- A czyja?
- Rabelle.
- Może, ale gdybym zapanował nad sytuacją.
- Nie przekroczyłeś prędkości, a nawet rajdowiec nie umiał by wyjść z tego poślizgu, to i tak dobrze, że nie zakończyło się śmiercią.
- Nie mam pojęcia, co teraz odpowiedzieć. Chociaż czuję, że masz rację, nie wypada tego powiedzieć, od razu po tych słowach.
- Po prostu to powiedz.
- Masz rację. Tego mi było trzeba, rozmowy z tobą, stęskniłem się, choć byłaś tuż obok.
- Ile... Spałam?
- Dwa tygodnie.
- O Boże...
- Jest pierwszy stycznia.
- Więc przespałam też sylwestra. Marzyłam, że spędzimy go razem.
- I spędziliśmy... Tak jakby.
- To nie to samo...
- Ej, jest Nowy Rok.
- Czego nie obudziłam się wczoraj?
- Ważne, że się w ogóle obudziłaś, lekarze dawali ci małe szanse na wybudzenie.
Po chwili wrócili chłopaki. Nie doszliśmy nawet z Niallem do celu tej rozmowy. Po chwili wróciła też mama, cała rozpromieniona. Przecież rozmawiała tylko z lekarzem. Czyżby...? Czyżby między nią, a tym lekarzem coś zaiskrzyło? Chłopcy usiedli na wcześniejsze miejsca, a ja i Niall wymieniliśmy spojrzenia "Zbyt szybko wrócili". Mama cała w skowronkach, uśmiechnięta od ucha do ucha, podała mi tabliczkę czekolady. Zapewne od doktorka. Podałam czekoladę Niallowi, wcale nie miałam na niej ochoty. Chłopak zjadł ją po chwili całą ze smakiem. Spojrzałam pod kołdrę. Miałam na sobie jakieś szare dresy, miętową, pomiętą bluzę i skarpetki. Nic specjalnego, jak zwykle.
- I co? Kiedy mogę wyjść?
- Niedługo, skarbie. Niedługo.
***
Po tygodniu, byłam cała i zdrowa. Zdjęli mi gips. Bardzo chciałam nadrobić czas z Niallem, więc szybko umówiliśmy się. Gdy nadszedł dzień naszej randki, byłam bardzo podekscytowana, jakbym miała spotkać go pierwszy raz. Starannie dobrałam strój i fryzurę . Jeszcze ostatnie muśnięcie błyszczykiem i byłam gotowa. Gdy wyszłam, z pokoju Niall stał w przedpokoju, oparty o ścianę i cicho gwizdnął na mój widok. Zarumieniłam się, cieszyłam się, że starania dla niego nie poszły na marne. Pocałowałam go w policzek.
- To, gdzie idziemy?
- Niespodzianka, myślę że ci się spodoba.
Włożyłam buty i kurtkę. Chłopak włożył mi delikatnie czapkę i zawiązał szalik. Pogłaskał po policzku. Zachowywał się, jak nadopiekuńczy brat. Wyszliśmy, i zdziwiona zauważyłam, że nie ma samochodu tylko skuter śnieżny! Chłopak pocałował mnie w czoło i założył kask. Po chwili włożył kask także na swoją głowę. Wyglądał w nim, jak Bad Boy. Po chwili zatrzymaliśmy się przed lodowiskiem! Niall zaparkował skuter, zdjęliśmy kaski. Poszliśmy do wypożyczalni łyżew i wjechaliśmy na lodowisko.
- Niall, ja nie umiem jeździć!
- Weź mnie za rękę.
Ujęłam jego dłoń i jeździliśmy tak. Po chwili, skończyła się nasza chwila, bo na lodowisko wjechały jakieś trzynastolatki, które na widok Nialla zrobiły takiego rumoru! Chłopak schował się za mnie, a ja straciłam równowagę. Upadłam na niego, i zaśmialiśmy się, chociaż byłam trochę obolała.
- Miałaś na siebie uważać, po wypadku.
- Jestem właśnie w ramionach niebezpiecznego typka, jak mam na siebie uważać?
Zachichotaliśmy, a po chwili nasze usta złączyły się, trzynastolatki podjechały do nas i krzyczały głośniej. Zaczęły nam robić zdjęcia, a ja poczułam się szczęśliwa, chciałabym, żeby ta chwila nie skończyła się...
_________________________________________________________________________
No i pojawił się rozdział siódmy, zapowiedziany na onetowym blogu ;d Mam nadzieję, że choć krótki, przypadł wam do gustu. Rozdział ósmy nie pojawi się szybko (chyba), bo na razie nie mam weny, mam nadzieję, że czymś się zainspiruję, także ten. Zostaw po sobie komentarz, bo nikt nie komentuje :c Pozdrowionka ;*
***
Gdy się obudziłam był poranek, następny dzień. Tak przynajmniej myślałam. Gdy otworzyłam oczy, poraziła mnie biel. Poczułam, że ktoś mnie mocno ściska za rękę. Spojrzałam w tamtą stronę, to był Niall. Uśmiechnęłam się do niego, ale poczułam, że bardziej wyszedł mi grymas. Chłopak wytrzeszczył oczy i rozpłakał się. Obok mnie stała mama. Na końcu łóżka siedzieli Harry, Liam i Zayn. Chciałam podeprzeć się na łokciach, ale zabolało. Pociągnęłam cały sznur jakiś kabli, rurek i Bóg wie jeszcze czego.
- Co się stało, mamo?
- Mieliście wypadek, Niall nie ma na szczęście większych obrażeń, ale ty złamałaś rękę i przy okazji się trochę poturbowałaś.
- Chcę pić...
Liam podniósł się i przyniósł mi szklankę wody. Niall pomógł mi usiąść, a Liam mnie napoił. Nie był to najlepszy napój, zwykła woda, ale jednak ugasiłam pragnienie. Odłożyłam szklankę trzęsącą ręką na szafkę. Nagle, jak przez mgłę widziałam opadające na ziemię, jak lalkę - Rabelle. Po raz pierwszy poczułam do niej współczucie. Czy coś się jej stało?
- A, co z Rabelle?
- Obudziła się na święta, ale wciąż jest w szpitalu.
- Minęły mnie święta?
Oczy mi się zaszkliły, jak to możliwe, że byłam w śpiączce podczas świąt? Omotałam wzrokiem towarzystwo, które było przy mnie. I, gdzie jest Louis? Niall miał wory pod oczami, jakby czuwał przy mnie kilka nocy, mama miała opuchniętą od płaczu twarz. Płakała pewnie całe wieki. Pokiwała głową w odpowiedzi na moje pytanie. Po chwili wyszeptała: "Idę powiadomić lekarza, że się obudziłaś, skarbie" i odeszła.
- Gdzie jest Louis?
- No właśnie... Nie wiemy.
- Jak to nie wiecie?
- Wczoraj wyszedł z domu i nie wrócił. Ani na noc, ani dziś...
- Powiadomiliście policję?
- Jasne, ale nic nie wiedzą.
Zayn z, którym rozmawiałam, wzruszył ramionami. Zapragnęłam z całych sił, żeby Louis wrócił, a ja żebym szybko wyzdrowiała, abym zdążyła pójść do szkoły. I, cóż chciałam, jak najwięcej spędzać czasu z Niallem, który w ogóle się nie odzywał. Po chwili ciszy, mamy wciąż nie było.
- To my na chwilę wyjdziemy, chyba musicie porozmawiać w cztery oczy.
Liam, Harry i Zayn wyszli. Niall ścisnął moją dłoń mocniej, spojrzeliśmy sobie w oczy. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy w zupełnej ciszy. Usta mi zadrżały, chciałam mu coś powiedzieć, ale nie miałam pojęcia, co. Dotknęłam jego policzka i delikatnie pogłaskałam. Nagle wypowiedzieliśmy swoje imiona w tym samym czasie, ale pozwoliłam, żeby Niall mówił pierwszy.
- Tak mi przykro... Tak mi przykro... Żałuję, że nie potrafiłem wyhamować, że nie jechałem wolniej...
- To nie twoja wina, Niall.
- A czyja?
- Rabelle.
- Może, ale gdybym zapanował nad sytuacją.
- Nie przekroczyłeś prędkości, a nawet rajdowiec nie umiał by wyjść z tego poślizgu, to i tak dobrze, że nie zakończyło się śmiercią.
- Nie mam pojęcia, co teraz odpowiedzieć. Chociaż czuję, że masz rację, nie wypada tego powiedzieć, od razu po tych słowach.
- Po prostu to powiedz.
- Masz rację. Tego mi było trzeba, rozmowy z tobą, stęskniłem się, choć byłaś tuż obok.
- Ile... Spałam?
- Dwa tygodnie.
- O Boże...
- Jest pierwszy stycznia.
- Więc przespałam też sylwestra. Marzyłam, że spędzimy go razem.
- I spędziliśmy... Tak jakby.
- To nie to samo...
- Ej, jest Nowy Rok.
- Czego nie obudziłam się wczoraj?
- Ważne, że się w ogóle obudziłaś, lekarze dawali ci małe szanse na wybudzenie.
Po chwili wrócili chłopaki. Nie doszliśmy nawet z Niallem do celu tej rozmowy. Po chwili wróciła też mama, cała rozpromieniona. Przecież rozmawiała tylko z lekarzem. Czyżby...? Czyżby między nią, a tym lekarzem coś zaiskrzyło? Chłopcy usiedli na wcześniejsze miejsca, a ja i Niall wymieniliśmy spojrzenia "Zbyt szybko wrócili". Mama cała w skowronkach, uśmiechnięta od ucha do ucha, podała mi tabliczkę czekolady. Zapewne od doktorka. Podałam czekoladę Niallowi, wcale nie miałam na niej ochoty. Chłopak zjadł ją po chwili całą ze smakiem. Spojrzałam pod kołdrę. Miałam na sobie jakieś szare dresy, miętową, pomiętą bluzę i skarpetki. Nic specjalnego, jak zwykle.
- I co? Kiedy mogę wyjść?
- Niedługo, skarbie. Niedługo.
***
Po tygodniu, byłam cała i zdrowa. Zdjęli mi gips. Bardzo chciałam nadrobić czas z Niallem, więc szybko umówiliśmy się. Gdy nadszedł dzień naszej randki, byłam bardzo podekscytowana, jakbym miała spotkać go pierwszy raz. Starannie dobrałam strój i fryzurę . Jeszcze ostatnie muśnięcie błyszczykiem i byłam gotowa. Gdy wyszłam, z pokoju Niall stał w przedpokoju, oparty o ścianę i cicho gwizdnął na mój widok. Zarumieniłam się, cieszyłam się, że starania dla niego nie poszły na marne. Pocałowałam go w policzek.
- To, gdzie idziemy?
- Niespodzianka, myślę że ci się spodoba.
Włożyłam buty i kurtkę. Chłopak włożył mi delikatnie czapkę i zawiązał szalik. Pogłaskał po policzku. Zachowywał się, jak nadopiekuńczy brat. Wyszliśmy, i zdziwiona zauważyłam, że nie ma samochodu tylko skuter śnieżny! Chłopak pocałował mnie w czoło i założył kask. Po chwili włożył kask także na swoją głowę. Wyglądał w nim, jak Bad Boy. Po chwili zatrzymaliśmy się przed lodowiskiem! Niall zaparkował skuter, zdjęliśmy kaski. Poszliśmy do wypożyczalni łyżew i wjechaliśmy na lodowisko.
- Niall, ja nie umiem jeździć!
- Weź mnie za rękę.
Ujęłam jego dłoń i jeździliśmy tak. Po chwili, skończyła się nasza chwila, bo na lodowisko wjechały jakieś trzynastolatki, które na widok Nialla zrobiły takiego rumoru! Chłopak schował się za mnie, a ja straciłam równowagę. Upadłam na niego, i zaśmialiśmy się, chociaż byłam trochę obolała.
- Miałaś na siebie uważać, po wypadku.
- Jestem właśnie w ramionach niebezpiecznego typka, jak mam na siebie uważać?
Zachichotaliśmy, a po chwili nasze usta złączyły się, trzynastolatki podjechały do nas i krzyczały głośniej. Zaczęły nam robić zdjęcia, a ja poczułam się szczęśliwa, chciałabym, żeby ta chwila nie skończyła się...
_________________________________________________________________________
No i pojawił się rozdział siódmy, zapowiedziany na onetowym blogu ;d Mam nadzieję, że choć krótki, przypadł wam do gustu. Rozdział ósmy nie pojawi się szybko (chyba), bo na razie nie mam weny, mam nadzieję, że czymś się zainspiruję, także ten. Zostaw po sobie komentarz, bo nikt nie komentuje :c Pozdrowionka ;*
czwartek, 10 października 2013
Rozdział Szósty
Harry wprost osunął się
na ziemię po silnym uderzeniu. Z ciemności wyłonił się nie kto inny,
jak Niall Horan. Zdyszany, czerwony z wsciekłości z potarganą blond
czupryną. Nie było widać drugiego samochodu, czyżby biegł? Harry wstał i
uderzył przyjaciela z pięści. O Mój Boże. Krzyknęłam. Chłopcy zaczęli
zaciekle walczyć. Chciałam ich rozdzielić, ale odepchnęli mnie.
Wybiegłam na dwór, zamknęłam drzwi. Chciałabym, żeby mama tego nie
zobaczyła. No, super. Dwaj najlepsi przyjaciele się biją! Tylko…
Dlaczego? Niallowi zaczął krwawić nos, a Harry miał rozwalony łuk
brwiowy. Boże Święty. Zaczęłam piszczeć tak głośno, żeby zwrócili na
mnie uwagę. Po chwili zastygli. Harry trzymał za kaptur bluzy Nialla, a
Niall ściskał ramię Harry’ego. Spojrzeli na mnie i wyszeptali w tym
samym czasie:
- Co się stało?
- Wy! Wy się staliście! Dlaczego wy się bijecie?! Chcecie, żebym zawału dostała?! Puścić się! No, już! Raz, raz!
Chłopcy puścili się i
wymienili spojrzenia pełne odrazy. No, więc… Nici z mojej randki. Ok,
westchnęłam. Musiałam ochłonąć. Spociłam się strasznie. Choć to oni się
tłukli. To był pot tchórza, bałam się o nich tak, jakby to byli moi
synowie, którzy poszli na wojnę.
- CZY WY JUŻ KOMPLETNIE
POWARIOWALIŚCIE?! NIALL JA CIĘ ZABIJE! TY CHYBA CHCESZ, ŻEBYM NA ZAWAŁ
UMARŁA?! CZEGO ZACZĄŁEŚ TĄ BÓJKĘ?!
- Bo… Ja byłem o ciebie zazdrosny.
- Szlag mnie trafi, zazdrosny byłeś! Słyszeliście, on był zazdrosny! Chyba masz dziewczynę! Nie zapominaj o tym!
- Ale…
- Żadnych, ale! Macie się
pogodzić w tej chwili, doprowadzić się do porządku, zwłaszcza ty Harry,
bo nie zapominaj, że jesteśmy umówieni!
Byłam wściekła! Niall był,
co prawda irytujący, ale teraz przesadził! Zapewne poczerwieniałam, jak
burak. Wyrzuciłam im w twarze chusteczki ze swojej torebki. Chciałam,
już wsiąść do samochodu, odjechać w siną dal. Ale, co się okazało? Że
Niall biegł! Musieliśmy go odwieźć. Bez słowa włączyłam ogrzewanie i
siedziałam na fotelu, tupając nogą ze zdenerwowania. Kiedy wreszcie
Niall, wyszedł na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Wreszcie poszedł.
- Wnerwił cię, co?
- A ciebie nie?
- Miałem w końcu okazję pokazać przed tobą, że jestem silny.
Wyszczerzył się głupkowato, ale co tam! Najważniejsze, że jakby przyszło, co do czego, nie zostawił by mnie, a uratował przed jakimś typkiem, nawet poświęcając siebie i swoją skórę. Harry oferował mi wszystko: Szczęście, miłość, bezpieczeństwo… A Niall dzisiaj zepsuł początek mojej randki, a i tak nie mogłam przestawać o nim myśleć. Harry zaparkował przed jakąś restauracją. Wystrój, który zaobserwowałam zza wielkiej szyby budynku przedstawiał wykwintną restaurację. To, jak się wystroiłam nie miało teraz znaczenia, bo wyglądałam, jak szara myszka na czerwonym dywanie. Gdy weszliśmy, wszyscy nas zlustrowali i zaczęli szeptać między sobą. Z pewnością fani, wychowani w takiej restauracji nie mieli nawet czelności pomyśleć o tym, żeby zaczepić chłopaka. Kelner, gdy nas zauważył poprowadził nas do stolika przy oknie z pięknym widokiem i ściągnął ze stoliczka tabliczkę „Rezerwacja”. Usiedliśmy, kelner podał nam menu. - Ale Harry, to było zarezerwowane. - Tak, dla nas. - Zdążyłeś w takim czasie zorganizować nam stolik w takiej restauracji? Tu są tłumy. - Wystarczy być stałym klientem i mieć na nazwisko Styles. Zarumieniłam się, przecież każda restauracja może walczyć o TAKIEGO klienta. Czasem, byłam głupsza, niż mogłabym sądzić. W budynku było ciepło. Skupiłam się na wystroju wnętrza, bo nie mogłam wprost patrzeć na zalecającego się do Mnie Harry’ego, gdybym patrzyła, zrobiłabym coś, czego mogłabym żałować. Przełknęłam ślinę, kiedy powiedział po raz setny „Lily, nie mogę przestać o tobie myśleć”. A może to nie było skrępowanie, tylko… Nie chciałam skrzywdzić Harry’ego, bo podobał mi się ktoś inny? I po raz pierwszy, przyznałam sama przed sobą, że to Niall jest obiektem moich zainteresowań. - Lily, idź do niego. - Ale, do kogo? - Do tego nicponia, który stoi przed drzwiami i myśląc, że go nie widzę, robi do ciebie maślane oczka. - Ale… - Widziałem, jak ty na niego patrzysz. - A ty? - Ja… Jeszcze się zakocham, uwierz mi. Skoro ty nie możesz być moja, bo kochasz Nialla, widocznie czeka mnie kto inny. - Nie kocham go, znam go dopiero jeden dzień… - Słuchaj, czasem jeden dzień może być latami. A skoro byliście sobie przeznaczeni, nie ukrywaj tego przed sobą. Wiem, że to było głupie, ale zakręciła mi się łza w oku. Harry powiedział, żebym nie płakała, wytarł mi łzę. Złapałam torebkę i z rozmazanym tuszem, wybiegłam z restauracji. Niall zacisnął usta na mój widok, chyba był zawstydzony tym, że dowiedziałam się, że nas obserwuje. Mało, co nie przywaliłam mu drzwiami budynku, ale jego to nie obchodziło. Staliśmy tak, bez słowa. Zaczął padać śnieg. Było mi zimno, miałam żakiet, ale był cieniutki. Niall ściągnął swoją bluzę i włożył mi na ramiona, choć sam pozostawał w koszulce bez rękawów, chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam. Niall porwał mnie w ramiona i bez mojego pozwolenia złożył cichy pocałunek na moich ustach. Jego usta było dopasowane do moich, jakby były stworzone właśnie dla siebie, przeznaczone sobie nawzajem. Wlało się we mnie przyjemne ciepło, które rozgrzało moje serce. Gdy oderwaliśmy się od siebie, byliśmy zdyszani, jakbyśmy przebiegli kilkanaście kilometrów. Patrzyliśmy na siebie tak, jakbyśmy nie potrafili pojąć, co właśnie się stało. Czułam się, jakby ktoś podał mi narkotyk, a tym narkotykiem był on, Niall Horan. A, więc małe podsumowanie. Całuje się z Niallem Horanem, na randce z Harry’m Stylesem. Cóż od tego dnia, kiedy zamieszkałam w Londynie, moje życie nabrało tempa. Obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Całowałam się już z dwoma chłopakami. I to sławnymi. Jak to jest, że pociągam dwóch chłopaków z najpopularniejszego boysbandu tych lat, a w swoim dawnym mieście ani razu nie miałam statusu „zajęta”. A może, jestem dla Nialla zabawką? Pobawi się, znudzi i na próg wyrzuci. Nie wiem, ale warto zaryzykować. Warto? „Warto”, odpowiedziało moje serce i zabiło nieco mocniej, niż zwykle.
Kolejny dzień, rozpoczął się, jak zazwyczaj. Obudzona przez mamę. Cóż, jeszcze tylko pięć dni do Świąt, u nas całe życie w tym okresie, staje do góry nogami. Choinka stała za budką na narzędzia, bombki poniewierały się w salonie, choć i tak mama najpierw chciała ukryć w swojej sypialni, pod łóżkiem. Co, mogło się dla bombek skończyć tragedią, w zeszłym roku mama je schowała pod łóżkiem i zaginęły. Dlatego na choince musiałyśmy powiesić cukrowe laseczki, jabłka i orzechy włoskie zawinięte w folię aluminiową. Te bombki, były nowiuśkie i nie chciałam ich od razu pożegnać. Bo łóżko mamy, a zwłaszcza jego spód jest bardzo tajemniczy, co tam się położy – zginie. I skarpetka mamy, i prezenty na Gwiazdkę i wiele, wiele innych. Wstałam, wciągnęłam na siebie, jakiś dres który był pod ręką i poszłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby i uczesałam włosy w kucyk. Zasiadłam do śniadania. Mama, była zdenerwowana, tłukła garnkami, podała mi do jedzenia na śniadanie musli z cynamonem i jabłkiem, chociaż wolałabym z truskawkami i kiwi.
- Mamo o, co chodzi?
- A nie mówiłam ci, że dzisiaj przyjeżdża twój ojczulek z rodzinką?
- A po co?
Śniadanie stanęło mi w gardle. Że ta moja przyrodnia siostrunia, ma przyjechać?! Ta pirania z piekła rodem?! O, nie! Wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam usta. Mama pokiwała głową na znak, że się ze mną zgadza i wyszeptała: „Też nie jestem z tego zadowolona, kochanie”. Ojciec jeszcze mógł przyjechać, macocha… Jeszcze bym ją przetrwała, ale błagam! Tylko nie ta jędza. Diabeł. Potwór. Zmora. Poczwara. Mogłabym jej wymyślać tych rzeczowników i przymiotników w nieskończoność. NIKT. Absolutnie nikt, nie mógłby z nią wytrzymać na moim miejscu, a ja dzisiaj umówiłam się z Niallem!
- Mamo, dzisiaj nie mogę. Niall miał do mnie wpaść.
- To niech wpada, przedstawisz swojego chłopaka ojcowi.
- Ale, ty nie wiesz o nim nic do końca.
- Co jest z nim nie tak?
- No, więc… Pamiętasz, One Direction?
- Jakże bym miała nie pamiętać, twoich kochasiów.
- No, to właśnie. On… On śpiewa. On jest w One Direction.
- CO?!
- No, właśnie.
- Chcesz powiedzieć, że on się umawia z tobą?! I jest gwiazdą?!
- Mhm.
- Trzymaj się go, córeczko! Daleko z takim zajdziesz. Twój ojciec padnie z wrażenia.
- A tym bardziej, jego nowa córunia, ona jest ich fanką.
- No to super! Dokopiemy jego nowej rodzince. Przyjeżdżają się pochwalić swoją willą, która blednie na tle twojego super-chiper chłopaka!
- Ale, on nie jest moim chłopakiem.
- Przysięgnij, że się nie całowaliście na to, że nie lubisz Rabell. Jak nie przysięgniesz, lubisz Rabellę.
- Dobra, już dość tych tortur! Całowaliśmy się, ale nie jesteśmy razem.
- I tak was przedstawię, jako parę.
- Mamo…
Właściwie to chciałabym być dziewczyną Nialla, ale uznaliśmy, że jest za wcześnie, więc jesteśmy tylko „zakochanymi”. Ale tak droczyłam się z mamą, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, jak każda dziewczyna. Poza tym, będę miała radość, jak zobaczę, jak Rabella zgrzyta zębami, że to JA poznałam 1D, byłam w ich domu, na randce z Harry’m i całowałam się z Niallem. Nie mam nic przeciwko, że mama nas przedstawi, jako parę. Niall i Lily. Lily i Niall. Gdy media się o nas dowiedzą, nazwą nas słodką ksywką połączeniem naszych imion. O, wiem! Nialy, albo Nily. To takie uroooocze. Niall przysłał mi SMS-a, którego odczytałam z uśmieszkiem z tych, które występują na twarzach szczęśliwych dziewczyn w związku. Mama podejrzliwie spojrzała na mnie. ,,Kochana Liluś” – pisał Niall, ,,Bardzo za tobą tęsknię, nie mogę doczekać się kiedy cię zobaczę, ujrzę twoje oczy, uśmiech. Usłyszę twój głos. Widzieliśmy się wieczorem, ale tyle czasu wystarczył, żebym tęsknił. Znamy się dwa dni, a ja już szaleję na twoim punkcie!” ,,No to zadzwoń, Romeo jak tak tęsknisz za moim głosem!”, odpisałam. Po chwili usłyszałam pierwsze takty mojego dzwonka ,,C’mon C’mon”. Każdy by zgadł, że piosenka należy do One Direction. Na wyświetlaczu pojawił się numer Nialla. Odebrałam.
- Halo?
- Miałaś rację, usłyszeć twój głos, to jak usłyszeć nominację do najlepszego boysbandu na świecie.
- Cud?
- Cud.
- Słuchaj, co dzisiaj zaplanowałeś?
- Niespodzianka.
- Nie chcę ci tego robić, ale z niespodzianki nici, jeśli to coś dużego, szkoda. Ale moja rodzinka przyjeżdża, jeśli chcesz mnie dzisiaj zobaczyć, musisz przyjść na to spotkanie.
- Nie ma sprawy, to nie było nic wielkiego.
- Moja siostra przyrodnia to żmija, uwielbia 1D, boję się, że mi cię odbije, jest ładna, ale diabelska i przebiegła!
- I, co z tego?
- To z tego, że jest okropna, musisz przyjść, bo umrę.
- Nie chcę cię stracić, przyjdę.
- A i moja mama przed moim ojcem nas przedstawi jako parę…
- To, co? I tak prędzej, czy później będziemy sławnymi Nialy.
- Też o tym myślałeś?! Wymyśliłam Nialy i Nily.
- Nie mogę się tego doczekać, jestem jak dziewczyna!
- Niall, będziecie miziać się przez komórkę?!
- Zamknij się, Louis. I tak ci nie daruję tych frytek, myślisz że jak będziesz zabawny, wybaczę ci?! Sorka, Lily.
- Nic, nie szkodzi. Pozdrów, Lou ode mnie.
- Zdrajczyni! Ten kolo zjadł mi ostatnie frytki!
- A ty kupiłeś Harry’emu hamburgera i go zjadłeś. Za jego pieniądze.
- Byłem głodny.
- Jak zwykle!
- LOUIS!!!
- Ok, ja muszę kończyć. Pa.
- Czekaj, o której mam przyjść?
- Gdzieś około… Trzynastej?
- Ok. Może się spóźnię, ale będę. Do zobaczenia, Lils.
- Pa.
Rozłączyłam się i rozmarzyłam. Widziałam w wyobraźni, jego kochane niebieskie oczy. Takie intensywnie błękitne, jak niebo w bezchmurny dzień. Jak ocean. Nagle pomyślałam o tej dziewczynie, którą miał Niall i, którą rzucił chwilę po naszym wczorajszym pocałunku. Mama patrzyła na mnie tak, jakby usiłowała mówić spojrzeniem: „Gdybyś mogła, przegadałabyś cały dzień?”. Ale, nie musiałam nawet się wstydzić. Gdybym mogła, gadałabym nawet dwa dni, ale nie będę go naciągać na bezsensowne pogawędki. Mama wstała od stołu, wzięła moją miskę, wrzuciła do zlewu i wyjęła swoje trofeum. Ciasto czekoladowe z śmietankową masą i cukrem pudrem, które rozpływało się w ustach. Ten smak. Mmm… Niallowi z pewnością zasmakuje. On kocha wszystko, co jadalne. Spojrzałam na zegar wiszący w kuchni. Wskazywał godzinę ósmą trzydzieści. Zastanowiłam się w, co się ubiorę. Powinnam się wystroić, w końcu mój przyszły chłopak mnie odwiedzi, a ja chcę, jak najbardziej doprowadzić Rabellę do szaleństwa, zazdrością. Z pewnością będzie ubrana, jak zazwyczaj – jak plastik. Niall nie lubi plastików. Lubi, jak dziewczyna ubierze się ładnie, ale nie jak plastik fantastik. Dlatego już po godzinie dziesiątej zaczęłam przebierać w szafie. W końcu grubo po jedenastej, wybrałam strój. Upięłam włosy w koński ogon. Prosty, ale niezawodny! Spsikałam się fiołkowymi perfumami, pomalowałam jeszcze usta błyszczykiem i byłam gotowa! Mama stwierdziła, że przesadziłam. To tylko moja rodzina i „przyszły mąż”. Miałam ochotę ją tam zabić na miejscu, ale posłałam jej tylko krwiożercze spojrzenie, chociaż… Pani Lily Horan, nie brzmi tak źle! Zachichotałam, gdy mama nie słyszała. Zaczęłam pomagać jej w kuchni. Przygotowała ciasto, które wymyśliła sama (choć z pewnością wiele poprzedniczek wpadło na pomysł z takim ciastem, jest proste), na obiad spaghetti, a na przekąski sushi. Bałam się. Gdy ona przygotowywała spotkania z „Mieszaną kuchnią”, dzisiaj; swojską, włoską i japońską, bałam się, że mnie otruje. Mama zazwyczaj gotowała dobre potrawy, ale czasem… Więc nigdy nie można być pewnym! A tak poza tym miałam być kelnereczką i zastanawiałam się, czy nie dorzucić Rabelli czegoś do jedzenia, ale posądzono by mamę. Więc zrezygnowałam, choć potem przyszedł pomysł dosypać jej do ciasta trochę bazylii, pieprzu i papryki. Posądzała by mnie, nienawidzimy się, odkąd się poznałyśmy, ale siedziałaby cicho. Na szczęście skarżypytą nie jest. Kilka minut po trzynastej, zajechało pod dom ich wypasione cacko, ale daleko im było do BMW chłopaków i ich licznych, licznych innych samochodów, których marek nie znam. Otworzyłam im z szerokim uśmiechem. Zaprowadziłam do salonu, usiedli sobie. Szepnęłam na ucho mamie, żeby nie mówiła odrazu kim jest mój chłopak i, żeby nawet nie wymieniała imienia i nazwiska, chcę zrobić niezwykłe wrażenie potem.
- To, Ellen nic nie podajesz? Specjalnie nic nie jedliśmy, bo myśleliśmy, że nas poczęstujesz.
- Oczywiście, że poczęstuję, ale przyjdzie jeszcze chłopak Lily. Nie wypada zaczynać bez wszystkich gości.
Usiadłam obok Rabelli. Była ubrana przesadnie różowo. Zresztą, jak zwykle. Barbie numer dwa. Rzuciłam jej pełne pogardy spojrzenie. Nie mogłam się doczekać, jak jej szczena opadnie na widok Nialla!
- To, co to za frajer?
- Jaki frajer?
- Ten twój chłopak…
- Pożałujesz tych słów, Rabella.
- Akurat, może ci pozazdroszczę.
- Jeszcze się przekonamy, ha!
Wreszcie zadzwonił dzwonek. To Niall. Drobny wdech i wydech i poszłam otworzyć. Otworzyłam. W progu stał od ucha do ucha uśmiechnięty Niall. W jednej ręcy trzymał lilie, w drugiej szampana. W związku z tym, że ja jeszcze jestem niepełnoletnia, lilie musiały być dla mnie. Wręczył mi je i pocałował w policzek.
- Cześć, wreszcie cię widzę.
- Ja ciebie…
- Śliczne, skąd je masz?
- Lilie? Kwiaciarnia posiada wszystko.
- Jesteś kochany, a teraz chodź.
Wziął mnie pod ramię i weszliśmy do salonu. Wszyscy dorośli uśmiechnęli się na widok szampana, a Rabelli szczena opadła. Oj, tak. Wreszcie! Jeden dla mnie, zero dla Rabelli. Napawałam się tym widokiem, po czym włożyłam kwiaty do wazonu, wzięłam od Nialla szampana, włożyłam do lodówki i podałam wszystkim spaghetti. Usiadłam koło Rabelli, a obok mnie Niall. Chciała się przesiąść, ale jej nie pozwoliłam. Niall zajadał z apetytem.
- Więc tato, to jest Niall.
- Chłopcze, jestem ojcem Lily i jeśli ją skrzywdzisz…
- Wiem, pan skrzywdzi mnie, ale to się nie wydarzy, może być pan spokojny.
- Pani Arrow, zrobiła pani świetne spaghetti.
- Dziękuję, że ktoś to docenił.
- Mamo, Niall kocha jedzenie.
- To prawda, ale to jest pyszne.
Rabella grzebała widelcem w spaghetti. W końcu Niall zjadł do ostatniego kluska i chciał wziąść porcję Rabelli, zgodziła się bez wachania i cyknęła mu fotkę swoim telefonem, a mnie wystawiła język. I nie przyzna się, że to nie frajer! Ha, triumfowałam nad nią, nawet jak wystawiała swój lepki, żabi jęzor. Miałam ochotę powyrywać jej czarne, jak noc kudły. Zazdrościłam jej urody, ale skoro Niall był mną zainteresowany…
- Hm, Niall to czym się zajmujesz?
- Jestem piosenkarzem w zespole.
- Ale to nie ma przyszłości, chłopcze… Jak będziesz zarabiał na życie?
- Tato, to jest chłopak z One Direction.
- A tego, co naokrągło słuchasz, Rabelle?
- Tak… Niall, czy mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie?
- Nie, Rabelle. W życiu. NEVER.
- Lily, ale to jej idol, pozwól jej zrobić tą fotkę, a to Niall decyduje.
- Nie.
- Dlaczego?!
- Przed chwilą, nazwała go frajerem, tato.
- Nie wiedziałam, kim jest!
- I, co z tego?! Ma się szacunek do ludzi.
- Niall, słoneczko… Moja córcia Rabelle cię kocha, to tylko fotka.
- Sorry, kochana macoszko. Resztę zjecie sami, Niall nam zorganizował randkę już dużo wcześniej i nie chcę stracić tego, co zaplanował, a nie da się tego odwołać. Wychodzimy, a ty idiotko, co na portfel taty poleciałaś, wypchaj się swoją córią, a ty tato, ogarnij się, dobra?! Ciebie interesuje już tylko ona! RABELLE. Jakbym mogła się wypisać z bycia twoją córką, zrobiłabym to dawno, bo jestem nią, ale formalnie. Tylko Rabelle, Rabelle, Rabelle. Co mnie obchodzi ten twój plastik?! Spytaj mnie choć raz, co u mnie słychać, ok?!
Pociągnęłam Nialla tak mocno, że mało nie zbił talerza, wyszliśmy a raczej wybiegliśmy tak szybko, jak nigdy. Wpakowałam się do samochodu Nialla, bez kurtki, miałam tylko buty. Chłopaka poganiałam, więc miał źle założone buty i kurtkę na odwrót. Poprawił się w BMW i odjechaliśmy tak szybko, że nikt by się nie zorientował, że kilka sekund temu stał tam samochód. Niall nie był wściekły, tylko ja. Nie rozumiał, czemu wybuchłam, ale nie odzywał się. I wtedy…
Wyszczerzył się głupkowato, ale co tam! Najważniejsze, że jakby przyszło, co do czego, nie zostawił by mnie, a uratował przed jakimś typkiem, nawet poświęcając siebie i swoją skórę. Harry oferował mi wszystko: Szczęście, miłość, bezpieczeństwo… A Niall dzisiaj zepsuł początek mojej randki, a i tak nie mogłam przestawać o nim myśleć. Harry zaparkował przed jakąś restauracją. Wystrój, który zaobserwowałam zza wielkiej szyby budynku przedstawiał wykwintną restaurację. To, jak się wystroiłam nie miało teraz znaczenia, bo wyglądałam, jak szara myszka na czerwonym dywanie. Gdy weszliśmy, wszyscy nas zlustrowali i zaczęli szeptać między sobą. Z pewnością fani, wychowani w takiej restauracji nie mieli nawet czelności pomyśleć o tym, żeby zaczepić chłopaka. Kelner, gdy nas zauważył poprowadził nas do stolika przy oknie z pięknym widokiem i ściągnął ze stoliczka tabliczkę „Rezerwacja”. Usiedliśmy, kelner podał nam menu. - Ale Harry, to było zarezerwowane. - Tak, dla nas. - Zdążyłeś w takim czasie zorganizować nam stolik w takiej restauracji? Tu są tłumy. - Wystarczy być stałym klientem i mieć na nazwisko Styles. Zarumieniłam się, przecież każda restauracja może walczyć o TAKIEGO klienta. Czasem, byłam głupsza, niż mogłabym sądzić. W budynku było ciepło. Skupiłam się na wystroju wnętrza, bo nie mogłam wprost patrzeć na zalecającego się do Mnie Harry’ego, gdybym patrzyła, zrobiłabym coś, czego mogłabym żałować. Przełknęłam ślinę, kiedy powiedział po raz setny „Lily, nie mogę przestać o tobie myśleć”. A może to nie było skrępowanie, tylko… Nie chciałam skrzywdzić Harry’ego, bo podobał mi się ktoś inny? I po raz pierwszy, przyznałam sama przed sobą, że to Niall jest obiektem moich zainteresowań. - Lily, idź do niego. - Ale, do kogo? - Do tego nicponia, który stoi przed drzwiami i myśląc, że go nie widzę, robi do ciebie maślane oczka. - Ale… - Widziałem, jak ty na niego patrzysz. - A ty? - Ja… Jeszcze się zakocham, uwierz mi. Skoro ty nie możesz być moja, bo kochasz Nialla, widocznie czeka mnie kto inny. - Nie kocham go, znam go dopiero jeden dzień… - Słuchaj, czasem jeden dzień może być latami. A skoro byliście sobie przeznaczeni, nie ukrywaj tego przed sobą. Wiem, że to było głupie, ale zakręciła mi się łza w oku. Harry powiedział, żebym nie płakała, wytarł mi łzę. Złapałam torebkę i z rozmazanym tuszem, wybiegłam z restauracji. Niall zacisnął usta na mój widok, chyba był zawstydzony tym, że dowiedziałam się, że nas obserwuje. Mało, co nie przywaliłam mu drzwiami budynku, ale jego to nie obchodziło. Staliśmy tak, bez słowa. Zaczął padać śnieg. Było mi zimno, miałam żakiet, ale był cieniutki. Niall ściągnął swoją bluzę i włożył mi na ramiona, choć sam pozostawał w koszulce bez rękawów, chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam. Niall porwał mnie w ramiona i bez mojego pozwolenia złożył cichy pocałunek na moich ustach. Jego usta było dopasowane do moich, jakby były stworzone właśnie dla siebie, przeznaczone sobie nawzajem. Wlało się we mnie przyjemne ciepło, które rozgrzało moje serce. Gdy oderwaliśmy się od siebie, byliśmy zdyszani, jakbyśmy przebiegli kilkanaście kilometrów. Patrzyliśmy na siebie tak, jakbyśmy nie potrafili pojąć, co właśnie się stało. Czułam się, jakby ktoś podał mi narkotyk, a tym narkotykiem był on, Niall Horan. A, więc małe podsumowanie. Całuje się z Niallem Horanem, na randce z Harry’m Stylesem. Cóż od tego dnia, kiedy zamieszkałam w Londynie, moje życie nabrało tempa. Obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Całowałam się już z dwoma chłopakami. I to sławnymi. Jak to jest, że pociągam dwóch chłopaków z najpopularniejszego boysbandu tych lat, a w swoim dawnym mieście ani razu nie miałam statusu „zajęta”. A może, jestem dla Nialla zabawką? Pobawi się, znudzi i na próg wyrzuci. Nie wiem, ale warto zaryzykować. Warto? „Warto”, odpowiedziało moje serce i zabiło nieco mocniej, niż zwykle.
Kolejny dzień, rozpoczął się, jak zazwyczaj. Obudzona przez mamę. Cóż, jeszcze tylko pięć dni do Świąt, u nas całe życie w tym okresie, staje do góry nogami. Choinka stała za budką na narzędzia, bombki poniewierały się w salonie, choć i tak mama najpierw chciała ukryć w swojej sypialni, pod łóżkiem. Co, mogło się dla bombek skończyć tragedią, w zeszłym roku mama je schowała pod łóżkiem i zaginęły. Dlatego na choince musiałyśmy powiesić cukrowe laseczki, jabłka i orzechy włoskie zawinięte w folię aluminiową. Te bombki, były nowiuśkie i nie chciałam ich od razu pożegnać. Bo łóżko mamy, a zwłaszcza jego spód jest bardzo tajemniczy, co tam się położy – zginie. I skarpetka mamy, i prezenty na Gwiazdkę i wiele, wiele innych. Wstałam, wciągnęłam na siebie, jakiś dres który był pod ręką i poszłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby i uczesałam włosy w kucyk. Zasiadłam do śniadania. Mama, była zdenerwowana, tłukła garnkami, podała mi do jedzenia na śniadanie musli z cynamonem i jabłkiem, chociaż wolałabym z truskawkami i kiwi.
- Mamo o, co chodzi?
- A nie mówiłam ci, że dzisiaj przyjeżdża twój ojczulek z rodzinką?
- A po co?
Śniadanie stanęło mi w gardle. Że ta moja przyrodnia siostrunia, ma przyjechać?! Ta pirania z piekła rodem?! O, nie! Wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam usta. Mama pokiwała głową na znak, że się ze mną zgadza i wyszeptała: „Też nie jestem z tego zadowolona, kochanie”. Ojciec jeszcze mógł przyjechać, macocha… Jeszcze bym ją przetrwała, ale błagam! Tylko nie ta jędza. Diabeł. Potwór. Zmora. Poczwara. Mogłabym jej wymyślać tych rzeczowników i przymiotników w nieskończoność. NIKT. Absolutnie nikt, nie mógłby z nią wytrzymać na moim miejscu, a ja dzisiaj umówiłam się z Niallem!
- Mamo, dzisiaj nie mogę. Niall miał do mnie wpaść.
- To niech wpada, przedstawisz swojego chłopaka ojcowi.
- Ale, ty nie wiesz o nim nic do końca.
- Co jest z nim nie tak?
- No, więc… Pamiętasz, One Direction?
- Jakże bym miała nie pamiętać, twoich kochasiów.
- No, to właśnie. On… On śpiewa. On jest w One Direction.
- CO?!
- No, właśnie.
- Chcesz powiedzieć, że on się umawia z tobą?! I jest gwiazdą?!
- Mhm.
- Trzymaj się go, córeczko! Daleko z takim zajdziesz. Twój ojciec padnie z wrażenia.
- A tym bardziej, jego nowa córunia, ona jest ich fanką.
- No to super! Dokopiemy jego nowej rodzince. Przyjeżdżają się pochwalić swoją willą, która blednie na tle twojego super-chiper chłopaka!
- Ale, on nie jest moim chłopakiem.
- Przysięgnij, że się nie całowaliście na to, że nie lubisz Rabell. Jak nie przysięgniesz, lubisz Rabellę.
- Dobra, już dość tych tortur! Całowaliśmy się, ale nie jesteśmy razem.
- I tak was przedstawię, jako parę.
- Mamo…
Właściwie to chciałabym być dziewczyną Nialla, ale uznaliśmy, że jest za wcześnie, więc jesteśmy tylko „zakochanymi”. Ale tak droczyłam się z mamą, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, jak każda dziewczyna. Poza tym, będę miała radość, jak zobaczę, jak Rabella zgrzyta zębami, że to JA poznałam 1D, byłam w ich domu, na randce z Harry’m i całowałam się z Niallem. Nie mam nic przeciwko, że mama nas przedstawi, jako parę. Niall i Lily. Lily i Niall. Gdy media się o nas dowiedzą, nazwą nas słodką ksywką połączeniem naszych imion. O, wiem! Nialy, albo Nily. To takie uroooocze. Niall przysłał mi SMS-a, którego odczytałam z uśmieszkiem z tych, które występują na twarzach szczęśliwych dziewczyn w związku. Mama podejrzliwie spojrzała na mnie. ,,Kochana Liluś” – pisał Niall, ,,Bardzo za tobą tęsknię, nie mogę doczekać się kiedy cię zobaczę, ujrzę twoje oczy, uśmiech. Usłyszę twój głos. Widzieliśmy się wieczorem, ale tyle czasu wystarczył, żebym tęsknił. Znamy się dwa dni, a ja już szaleję na twoim punkcie!” ,,No to zadzwoń, Romeo jak tak tęsknisz za moim głosem!”, odpisałam. Po chwili usłyszałam pierwsze takty mojego dzwonka ,,C’mon C’mon”. Każdy by zgadł, że piosenka należy do One Direction. Na wyświetlaczu pojawił się numer Nialla. Odebrałam.
- Halo?
- Miałaś rację, usłyszeć twój głos, to jak usłyszeć nominację do najlepszego boysbandu na świecie.
- Cud?
- Cud.
- Słuchaj, co dzisiaj zaplanowałeś?
- Niespodzianka.
- Nie chcę ci tego robić, ale z niespodzianki nici, jeśli to coś dużego, szkoda. Ale moja rodzinka przyjeżdża, jeśli chcesz mnie dzisiaj zobaczyć, musisz przyjść na to spotkanie.
- Nie ma sprawy, to nie było nic wielkiego.
- Moja siostra przyrodnia to żmija, uwielbia 1D, boję się, że mi cię odbije, jest ładna, ale diabelska i przebiegła!
- I, co z tego?
- To z tego, że jest okropna, musisz przyjść, bo umrę.
- Nie chcę cię stracić, przyjdę.
- A i moja mama przed moim ojcem nas przedstawi jako parę…
- To, co? I tak prędzej, czy później będziemy sławnymi Nialy.
- Też o tym myślałeś?! Wymyśliłam Nialy i Nily.
- Nie mogę się tego doczekać, jestem jak dziewczyna!
- Niall, będziecie miziać się przez komórkę?!
- Zamknij się, Louis. I tak ci nie daruję tych frytek, myślisz że jak będziesz zabawny, wybaczę ci?! Sorka, Lily.
- Nic, nie szkodzi. Pozdrów, Lou ode mnie.
- Zdrajczyni! Ten kolo zjadł mi ostatnie frytki!
- A ty kupiłeś Harry’emu hamburgera i go zjadłeś. Za jego pieniądze.
- Byłem głodny.
- Jak zwykle!
- LOUIS!!!
- Ok, ja muszę kończyć. Pa.
- Czekaj, o której mam przyjść?
- Gdzieś około… Trzynastej?
- Ok. Może się spóźnię, ale będę. Do zobaczenia, Lils.
- Pa.
Rozłączyłam się i rozmarzyłam. Widziałam w wyobraźni, jego kochane niebieskie oczy. Takie intensywnie błękitne, jak niebo w bezchmurny dzień. Jak ocean. Nagle pomyślałam o tej dziewczynie, którą miał Niall i, którą rzucił chwilę po naszym wczorajszym pocałunku. Mama patrzyła na mnie tak, jakby usiłowała mówić spojrzeniem: „Gdybyś mogła, przegadałabyś cały dzień?”. Ale, nie musiałam nawet się wstydzić. Gdybym mogła, gadałabym nawet dwa dni, ale nie będę go naciągać na bezsensowne pogawędki. Mama wstała od stołu, wzięła moją miskę, wrzuciła do zlewu i wyjęła swoje trofeum. Ciasto czekoladowe z śmietankową masą i cukrem pudrem, które rozpływało się w ustach. Ten smak. Mmm… Niallowi z pewnością zasmakuje. On kocha wszystko, co jadalne. Spojrzałam na zegar wiszący w kuchni. Wskazywał godzinę ósmą trzydzieści. Zastanowiłam się w, co się ubiorę. Powinnam się wystroić, w końcu mój przyszły chłopak mnie odwiedzi, a ja chcę, jak najbardziej doprowadzić Rabellę do szaleństwa, zazdrością. Z pewnością będzie ubrana, jak zazwyczaj – jak plastik. Niall nie lubi plastików. Lubi, jak dziewczyna ubierze się ładnie, ale nie jak plastik fantastik. Dlatego już po godzinie dziesiątej zaczęłam przebierać w szafie. W końcu grubo po jedenastej, wybrałam strój. Upięłam włosy w koński ogon. Prosty, ale niezawodny! Spsikałam się fiołkowymi perfumami, pomalowałam jeszcze usta błyszczykiem i byłam gotowa! Mama stwierdziła, że przesadziłam. To tylko moja rodzina i „przyszły mąż”. Miałam ochotę ją tam zabić na miejscu, ale posłałam jej tylko krwiożercze spojrzenie, chociaż… Pani Lily Horan, nie brzmi tak źle! Zachichotałam, gdy mama nie słyszała. Zaczęłam pomagać jej w kuchni. Przygotowała ciasto, które wymyśliła sama (choć z pewnością wiele poprzedniczek wpadło na pomysł z takim ciastem, jest proste), na obiad spaghetti, a na przekąski sushi. Bałam się. Gdy ona przygotowywała spotkania z „Mieszaną kuchnią”, dzisiaj; swojską, włoską i japońską, bałam się, że mnie otruje. Mama zazwyczaj gotowała dobre potrawy, ale czasem… Więc nigdy nie można być pewnym! A tak poza tym miałam być kelnereczką i zastanawiałam się, czy nie dorzucić Rabelli czegoś do jedzenia, ale posądzono by mamę. Więc zrezygnowałam, choć potem przyszedł pomysł dosypać jej do ciasta trochę bazylii, pieprzu i papryki. Posądzała by mnie, nienawidzimy się, odkąd się poznałyśmy, ale siedziałaby cicho. Na szczęście skarżypytą nie jest. Kilka minut po trzynastej, zajechało pod dom ich wypasione cacko, ale daleko im było do BMW chłopaków i ich licznych, licznych innych samochodów, których marek nie znam. Otworzyłam im z szerokim uśmiechem. Zaprowadziłam do salonu, usiedli sobie. Szepnęłam na ucho mamie, żeby nie mówiła odrazu kim jest mój chłopak i, żeby nawet nie wymieniała imienia i nazwiska, chcę zrobić niezwykłe wrażenie potem.
- To, Ellen nic nie podajesz? Specjalnie nic nie jedliśmy, bo myśleliśmy, że nas poczęstujesz.
- Oczywiście, że poczęstuję, ale przyjdzie jeszcze chłopak Lily. Nie wypada zaczynać bez wszystkich gości.
Usiadłam obok Rabelli. Była ubrana przesadnie różowo. Zresztą, jak zwykle. Barbie numer dwa. Rzuciłam jej pełne pogardy spojrzenie. Nie mogłam się doczekać, jak jej szczena opadnie na widok Nialla!
- To, co to za frajer?
- Jaki frajer?
- Ten twój chłopak…
- Pożałujesz tych słów, Rabella.
- Akurat, może ci pozazdroszczę.
- Jeszcze się przekonamy, ha!
Wreszcie zadzwonił dzwonek. To Niall. Drobny wdech i wydech i poszłam otworzyć. Otworzyłam. W progu stał od ucha do ucha uśmiechnięty Niall. W jednej ręcy trzymał lilie, w drugiej szampana. W związku z tym, że ja jeszcze jestem niepełnoletnia, lilie musiały być dla mnie. Wręczył mi je i pocałował w policzek.
- Cześć, wreszcie cię widzę.
- Ja ciebie…
- Śliczne, skąd je masz?
- Lilie? Kwiaciarnia posiada wszystko.
- Jesteś kochany, a teraz chodź.
Wziął mnie pod ramię i weszliśmy do salonu. Wszyscy dorośli uśmiechnęli się na widok szampana, a Rabelli szczena opadła. Oj, tak. Wreszcie! Jeden dla mnie, zero dla Rabelli. Napawałam się tym widokiem, po czym włożyłam kwiaty do wazonu, wzięłam od Nialla szampana, włożyłam do lodówki i podałam wszystkim spaghetti. Usiadłam koło Rabelli, a obok mnie Niall. Chciała się przesiąść, ale jej nie pozwoliłam. Niall zajadał z apetytem.
- Więc tato, to jest Niall.
- Chłopcze, jestem ojcem Lily i jeśli ją skrzywdzisz…
- Wiem, pan skrzywdzi mnie, ale to się nie wydarzy, może być pan spokojny.
- Pani Arrow, zrobiła pani świetne spaghetti.
- Dziękuję, że ktoś to docenił.
- Mamo, Niall kocha jedzenie.
- To prawda, ale to jest pyszne.
Rabella grzebała widelcem w spaghetti. W końcu Niall zjadł do ostatniego kluska i chciał wziąść porcję Rabelli, zgodziła się bez wachania i cyknęła mu fotkę swoim telefonem, a mnie wystawiła język. I nie przyzna się, że to nie frajer! Ha, triumfowałam nad nią, nawet jak wystawiała swój lepki, żabi jęzor. Miałam ochotę powyrywać jej czarne, jak noc kudły. Zazdrościłam jej urody, ale skoro Niall był mną zainteresowany…
- Hm, Niall to czym się zajmujesz?
- Jestem piosenkarzem w zespole.
- Ale to nie ma przyszłości, chłopcze… Jak będziesz zarabiał na życie?
- Tato, to jest chłopak z One Direction.
- A tego, co naokrągło słuchasz, Rabelle?
- Tak… Niall, czy mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie?
- Nie, Rabelle. W życiu. NEVER.
- Lily, ale to jej idol, pozwól jej zrobić tą fotkę, a to Niall decyduje.
- Nie.
- Dlaczego?!
- Przed chwilą, nazwała go frajerem, tato.
- Nie wiedziałam, kim jest!
- I, co z tego?! Ma się szacunek do ludzi.
- Niall, słoneczko… Moja córcia Rabelle cię kocha, to tylko fotka.
- Sorry, kochana macoszko. Resztę zjecie sami, Niall nam zorganizował randkę już dużo wcześniej i nie chcę stracić tego, co zaplanował, a nie da się tego odwołać. Wychodzimy, a ty idiotko, co na portfel taty poleciałaś, wypchaj się swoją córią, a ty tato, ogarnij się, dobra?! Ciebie interesuje już tylko ona! RABELLE. Jakbym mogła się wypisać z bycia twoją córką, zrobiłabym to dawno, bo jestem nią, ale formalnie. Tylko Rabelle, Rabelle, Rabelle. Co mnie obchodzi ten twój plastik?! Spytaj mnie choć raz, co u mnie słychać, ok?!
Pociągnęłam Nialla tak mocno, że mało nie zbił talerza, wyszliśmy a raczej wybiegliśmy tak szybko, jak nigdy. Wpakowałam się do samochodu Nialla, bez kurtki, miałam tylko buty. Chłopaka poganiałam, więc miał źle założone buty i kurtkę na odwrót. Poprawił się w BMW i odjechaliśmy tak szybko, że nikt by się nie zorientował, że kilka sekund temu stał tam samochód. Niall nie był wściekły, tylko ja. Nie rozumiał, czemu wybuchłam, ale nie odzywał się. I wtedy…
Rozdział Piąty
I rzeczywiście, kilka
minut później wsiedliśmy do samochodu, ale najwyraźniej Niall nie miał
jeszcze w planach odwieść mnie do domu. Zorientowałam się, dopiero
wtedy, gdy zrozumiałam, że budynki, które mijaliśmy nie były nawet w
pobliżu East End. Gdzie on mnie wiezie? Nie, błagam nie. Tylko nie… I
rzeczywiście. Prawda była przerażająca. Dom 1D stał przede mną, jak żywy
człowiek. Bałam się, spojrzeć Harry’emu w oczy. Tak, to prawda.
Tłumaczyłam sobie, że tamten pocałunek nic nie znaczył, ale teraz…
Przemyślałam to i dziwnie patrzeć mi na kogoś, kto cię pocałował, ale
nic nie czuje. Nie, ja nie jestem w nim zakochana, ale… Ja dotychczas
zawsze byłam nieśmiała, czekałam na swojego Księcia z Bajki, aby to jego
pierwszy raz pocałować, a tu oddałam swój pierwszy pocałunek w ręce
gościa, który całuje się przynajmniej pięć razy w tygodniu i, który
aktualnie spotyka się z Taylor Swift. No, błagam. Co taka dziewczyna
mogłaby zrobić szarej myszce, która bezpodstawnie całuje jej chłopaka?
- Niall, nie wiem czy to dobry pomysł.
Chciałabym już teraz wracać do domu, chociaż jeszcze przed kilka minutami, miałam rychłą nadzieję, że spędzę jeszcze trochę czasu z Niallem. Już wolałabym jechać do tego jego Nando’s i się napchać fast foodami choć ich nie lubię, czy co oni tam podają.
- Ale, dlaczego?
- Bo… Ja…
- Rozumiem.
- Serio? Myślałam, że będę musiała cię okłamywać.
- Szkoda, że nas nie polubiłaś.
- Co? Nie, to nie to! Ja was uwielbiam, wierz mi. Jednak to był dobry pomysł, wiesz… Mam jakąś dziwną huśtawkę nastrojów. O, znów zły pomysł! A nie, jednak świetny! Lepszego wymyśleć nie mogłeś!
- Kobiety…
- Kobietą jeszcze prawnie nie jestem!
- Dziewczyny…
- Od razu lepiej, Nialler.
- Nialler?! Wiesz ty, co?
- Co?
Posłałam mu swój słodki uśmieszek, od razu odpuścił. Uff. A teraz muszę robić, jak najwięcej żeby uniknąć Harry’ego. A jak się Harry, kurczę bladę wygada? Co wtedy? Nabrałam dużo powietrza i wypuściłam je. Tak, bałam się. Bo spotkam chłopaka, który mnie pocałował, tak? Ale, ja po prostu nie mogłabym mu spojrzeć w oczy. Nic mnie z nim nie łączy, a tu nagle pocałunek… A, co wtedy sobie pomyślałam? „Och, jestem mu wdzięczna!”. Wyszliśmy z samochodu i Niall nacisnął klamkę. Zaczął grzebać w kieszeni, poszukując kluczy. „Może jest nadzieja, że ich nie ma?”, pomyślałam. I rzeczywiście, gdy udało nam się wejść do środka, willa była pusta. Niall znalazł na blacie w kuchni liścik. ,,Cześć Niall! Jeśli to czytasz to znaczy, że nas nie zastałeś w domu. Więc, tak. Harry jest na randeczce z Taylor, a ja Liaś oraz Louis z nudów wybraliśmy się na mecz. Szkoda, że na nasz męski wieczór Ciebie i Hazzy zabrakło, ale się trudno mówi. Już niedługo dziewczyny nas rozdzielą. Lou mnie łokciem trąca, żebym tego nie pisał, ale to są jego słowa! Dobra, pozdrawiam. Zayn i reszta, ha!” – przeczytał na głos Niall. Uff. Westchnęłam w myślach. Ulga, jaką odczułam, była hm, powiedzmy odprężająca! Postanowiliśmy, więc we dwójkę posiedzieć przed TV. Usiedliśmy na białej, skórzanej kanapie w stylowym salonie. Za oknem były cudne widoki, ale interesowaliśmy się teraz tylko popcornem z masłem i komedią romantyczną ,,Ona to on”. Właściwie nie spodziewałam się, że Niall zechce to oglądać, przecież to bardziej dla dziewczyn, ale on śmiał się głośniej i częściej niż ja. Głównie, dlatego że ja oglądam to chyba z piąty raz. Podobało mi się to, jak Nialler się śmieje. Jego śmiech, proste „Ha ha ha”, a takie wyraziste i słodkie. Urocze, zabawne… STOP, NIE MYŚL TAK O SWOIM KOLEDZE, TO TWÓJ KUMPEL.
- Wiesz, nigdy tak się nie bawiłem, ale doszedłem też do wniosku, że bez chłopaków się nudzę.
- Ach, czyli bawisz się super, ale z chłopakami byłoby lepiej?!
- Właściwie, tak. Nie, że ja…
- Wiesz co?! Piszą, że jesteś smutny, bo inni sobie ułożyli życie tylko ty jesteś singlem, ale twoje życie kręci się w okół One Direction i twoich przyszywanych braci. Liama, Louisa, Harry’ego i Zayna! Dlatego wciąż nie masz dziewczyny, a koleżanka to i tak nie to samo, co chłopaki! To po, co ty mnie zaprosiłeś do siebie i w ogóle?! To scenka, bo chłopcy nie mieli wcześniej ochoty się z tobą zabawić?! Taka szopka, tak?!
- To nie tak, a poza tym gdybym chciał miałbym dziewczynę już DZIŚ WIECZOREM.
- Super! A, ja gdybym chciała mogła mieć chłopaka już … W tym samym czasie, co ty, ok?!
- Ekstra! To, zakład? Jeśli ja będę miał dziewczynę dziś wieczorem, powiesz publicznie, że mnie kochasz i całujesz plakaty z moją podobizną, a zeszyt od matematyki w, której piszesz Lily Horan spoczywa pod twoją poduszką.
- Dobra, a jeśli ja będę miała chłopaka dziś wieczorem, przyznasz publicznie, że jesteś tchórzem, samolubem uważasz, że dziewczyny nie powinny być traktowane równo do chłopaków i jesteś natrętem dla Lily Arrow.
- Super!
- Super!
- Świetnie!
- Świetnie!
- Ekstra!
- Ekstra!
- To zakład!
Po zakładzie, wnerwiona po całości, włożyłam buty, kurtkę i wyszłam z ich super chaty, bo nie ma, jak chwalenie się swoją willą na królewskiej dzielnicy, a poza tym prawienie jej morałów, jaka ja jestem nudna, bo chłopcy są fajniejsi. Nie miałam pojęcia w, którą stronę na East End, ale nic mnie to nie obchodziło. Czułam, że jestem czerwona z wściekłości po całe uszy, ale co tam! Ochłonęłam trochę na zimnie. Właściwie Niall nie prawił mi morałów, że jestem nudna, a chłopcy są fajniejsi, ale to nie zmienia faktów, że bawił się ze mną świetnie, jak nigdy, ale i tak bez chłopaków są nudy. Czyli jasno dał mi do zrozumienia, że jestem nudziarą. W dodatku zaczął padać śnieg, ja nie miałam pojęcia, jak wrócić do domu, a do mamy nie zadzwonię, bo pewnie powiedziałaby „A, gdzie twój chłopak Niall? On nie może cię odwieźć, widziałam przez okno, jaką ma superbrykę…”! Też mi, mama. Dobra, poradzę sobie. Odwróciłam się kontrolnie. Nie. Pan-Mam-Wszystko-W-Dupie, nawet nie wybiegł i krzyknął, że mnie podwiezie. Sprawdziłam telefon. SMS-a, też nie przysłał. OK, najwyżej zamarznę. Och, pewnie mnie nie zawiezie, bo szuka swojej dziewczyny. Po, co ja się zakładałam?! Zanim, ja dojdę do domu, a wątpię, że to zrobię, on będzie miał dziewczynę, jakąś fankę, ja przegram i to będzie masakra! Była godzina szesnasta trzydzieści pięć. Zaraz się ściemni, o już jest ciemno. No, tak. W zimie zawsze dni trwają krócej. Jeszcze, ktoś mnie okradnie? Albo, co najgorsze… Nagle poczułam, że jakiś samochód cicho za mną jedzie. Powoli, tak czyli żeby nie spuścić mnie z oka i nie przejechać. Nie chciałam się odwrócić, bo się bałam. A może to Niall? Nie, nie odwracaj się. Przyśpieszyłam kroku, samochód też przyśpieszył. W końcu auto zapibczało. No, więc machinalnie odwróciłam się. Nikogo nie widziałam przez przyciemnianą szybę. Samochód podjechał obok mnie, zniżył szybę i z okna wyłoniły się tak dobrze, znane mi brązowe loki. Uśmiech też znany.
- Potrzebuje, pani podwózkę?
Zrezygnowana kiwnęłam głową. Czyżby Niall napisał do niego, żeby zrezygnował z randki z Taylor i przyjechał po mnie, bo się trochę o mnie martwi, ale nie narazi swojej dumy? Mimo to wsiadłam do auta. Było w nim ciepło, podgrzewanie było włączone. Harry zrobił minutowy postój i z tylnego siedzenia wziął koc, którym mnie opatulił. Miałam wprawdzie szalik i czapkę, którą wcześniej nosił Niall, żeby skryć się przed fankami, ale było mi przeraźliwie zimno. Koc dawał mi dużo ciepła. Mmm… Dopiero teraz poczułam, że palce mi zamarzły. Zapisać sobie w pamięci: „Noś rękawiczki na przyszłość”. Harry dodał gazu i ruszyliśmy.
- Co tu robisz?
- Wracając z koszmarnej randki, postanowiłem że wstąpię do baru, coś sobie wypiję na pocieszanie i spotkałem ciebie. Szczęście, bo jeszcze upiłbym się.
- To ty pijesz?
- Jestem normalnym osiemnastolatkiem, jak każdy. A już wkrótce skończę dziewiętnaście.
- O, prawie na początku 2013 roku.
- A ty kiedy masz urodziny?
- Ósmego lipca.
- W ładną porę roku, lato. A ja w zimie.
- To co? Każda pora roku ma swój urok.
- A tak w ogóle, ile masz lat, Lily?
- Siedemnaście. A coś wspominałeś o koszmarnej randce, czy coś w tym stylu.
- A, tak. Już nigdy się z tą wampirzycą nie umówię.
- Co się stało?
- Och, jest koszmarna. Ktoś mądry mnie ostrzegł, że szuka partnerów i robi wszystko, by złamał jej serce, a potem pisze piosenkę, jak cierpi i zarabia pieniądze na facetach. Ale mimo to umawiałem się z nią, ale dostrzegłem w porę, że taka jest. Nieważne, jak. Cieszę się, że skończyłem z nią. Mam więcej czasu na to, żeby zwrócić twoją uwagę i zabrać cię Horanowi.
- Mógłbyś?
- A chcesz?
- Marzę o tym, a do wieczora muszę posiadać chłopaka.
- Dlacze…
- Zakład z Panem Horanem, Wielmożnym Panem.
- Rozumiem. Wiem, Niall potrafi być irytujący.
- Tsa, znamy się jeden dzień, a już dwa razy się kłóciliśmy.
- Słuchaj, jak Lou zjadł mu ostatnie chipsy nie odzywał się do niego godzinę, ale jak ja dałem mu kasę, żeby kupił mi hamburgera, kupił owszem, ale zjadł go sam. Potem, gdy się na niego wkurzyłem powiedział, że robię aferę. Tak już z Niallem jest.
Harry niestety w końcu podjechał pod mój dom. Tak przyjemnie nam się rozmawiało, mogłabym go słuchać i słuchać. Spojrzałam w jego urocze, zielone oczy. Duże, pełne życia… Jak mogłam do tej pory uznawać Nialla za swojego ulubieńca i swój ideał? Pfff! Teraz poczułam, że nie żałuję tego pocałunku. Cieszę się, że Harry to zrobił. Uśmiechnęłam się do niego, a on posłał mi ciepły, swój zabójczy uśmiech na, który wszystkie jego fanki lecą. Nie wiedziałam, co powiedzieć, a musiałam już wysiadać. Czułam, że mama wygląda przez okno i nas obserwuje.
- To, co z tym chłopakiem, jest już prawie piąta… Wieczór wkrótce, a ja mogę przegrać zakład!
- Cóż, zróbmy tak. Zapraszam cię na randkę. Potem powiemy Niallowi, że jesteśmy razem. Ty wygrasz zakład, ja zagram na nosie Taylor. Chociaż wczoraj po odwiezieniu cię, zdradziłem ją… To i tak nie wiedziała o tym.
- Zdradziłeś ją? A no tak, pocałowałeś mnie…
- A tak poza tym, co musisz zrobić, jak przegrasz zakład?
- Publicznie się ośmieszyć wyznaniami mojego rzekomego zakochania się w Księciu Niallu.
- Ok, to będziesz gotowa na naszą randkę o osiemnastej?
- Mhm.
- Cieszę się, że tak długo się nie szykujesz. Na Księżniczkę Swift czekałem cztery godziny, aż się wypindrzyła. Tylko ubierz się ciepło.
- Nie gwarantuję, ale postaram się dobrze wyglądać.
- To cześć.
- Pa.
Pocałowałam go w policzek i zwiałam z samochodu. Odjechał powoli, jakby chciał przez to pokazać, że się nie może doczekać spotkania i, że nie chce mnie opuszczać. Wprawdzie Harry był atrakcyjny, ale chciałam spotkać się z nim i w ogóle dla zemsty. Po chwili mama powiedziała, że ten Niall musi być super skoro tyle z nim spędziłam czasu. Nie odpowiedziałam jej, weszłam do pokoju. Po chwili otrzymałam SMS-a od Horana: ,,No cześć. Właśnie pozbyłem się tytułu singla. Mam dziewczynę. Ha! Pewnie ty nie masz chłopaka. A ja już mam dziewczynę, przed ustalonym czasem. Pozdrawiam, singielkę.” Szybko odpisałam mu i wcisnęłam WYŚLIJ. ,,Witaj. Wiesz, bardzo się mylisz. Singielką nie jestem od bardzo dawna, bo zaraz po wyjściu z waszego mieszkania, znalazłam swojego chłopaka. CHŁOPAKA MARZEŃ. Umówiliśmy się na osiemnastą. A zgadniesz, kto został moim chłopakiem?” Z pewnością nie zgadnie, kto. Właśnie doszła godzina siedemnasta. Zaraz trzeba będzie się przygotowywać do randki… ,,Pewnie przypadkowy pozer. Ty chyba masz talent do poznawania takich?” Phi! Jaki talent do poznawiania pozerów?! Nic o mnie nie wie. Postanowiłam go ośmieszyć ciętą ripostę. ,,Mówisz o sobie? Tak, wiem. Jesteś przypadkowym pozerem, ale ja nie mam talentu do poznawania takich. To ty masz talent do poznawania niesamowitych dziewczyn i przepuszczasz okazje do chociaż kolegowania się z nimi, a moim chłopakiem, co tu kryć. O BOZIU, MÓJ IDOL. Harry Styles <3″ Wysłanie tego SMS-a sprawiło mi tyle radości, że poczułam się, jak dziecko, które otrzymało swój wymarzony prezent pod choinkę. No, tak. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami. ,,Blefujesz!” O… Nie postanowił mi odpłacić pięknym za nadobne, gdy nazwałam go przypadkowym pozerem, ale stwierdza iż kłamię do swojego związku z Stylesem. Huhuhuhu, jakiego zazdrośnika my tu mamy! ,,Harry wrócił? Bo on mnie podwoził. Gentleman, nie to, co ty! Jak wróci, spytaj go. A teraz cię przepraszam, trwają przygotowania na naszą romantyczną randkę. Do widzenia, Panie Horan.” Tak. Niech ma za swoje. Niech poczuje, że dla mnie jest już tylko niczym innym, jak nic nieznaczącym Panem Horan. Rzuciłam telefon na łóżko i stanęłam przed szafą. Postanowiłam, że dzisiaj zaszaleję. Wprawdzie miałam nawet dużo modnych kreacji z przesyłek od cioci z Francji, prawdziwej miłośniczki mody i od taty, który przesyłał paczki z ubraniami i alimentami, ale zaszalałam! W końcu po piętnastu minutach przymierzania i myślenia włożyłam cudną, pomarańczową sukienkę, buty na szpilkach i akcesoria akcesoria. Zrobiłam lekki make-up w kolorach, które pasowały do ubioru i wyprostowałam włosy, po czym poprosiłam zdziwioną mamę, że ponownie wychodzę o fryzurę. Zrobiła taką o, jaką ją poprosiłam:
Pomyślałam, że wyglądam idealnie. Pochwyciłam ciepły żakiet o kolorze obcasów i usłyszałam dzwonek do drzwi. ,,To pewnie Harry”, pomyślałam. Otworzyłam mu drzwi i pokazałam rząd białych zębów.
- Wow.
- Dzięki, ty też wyglądasz… Wow.
- Dzięki. Ale ty… Nie musiałaś się dla mnie tak wystrajać.
- A ty? Marynarka… Jak na bal maturalny.
- No, bez przesady, bo się zarumienię.
- No, OK. To, gdzie idziemy?
- Najpierw muszę się upewnić, że będzie ci w tym ciepło.
- Ciepło, ciepło…
Ojej. Był taki troskliwy. Nie to, co Niall. Czemu ciągle myślę o Niallu? Muszę wybić go sobie z głowy! Uśmiechnęłam się do Harry’ego, on do mnie. Boże. Ja nie mogłam zapomnieć o tym przeklętym Horanie! W dodatku idę na randkę dla zemsty. Skrzywdę uczucia Harry’ego. I Nialla. Kiedyś byłam miłą, szarą myszką. Nieśmiałą. Cóż, ale dzień znania tych „normalnych” chłopaków z One Direction i już zły wpływ na mnie mają! Jestem wredna. W tej samej chwili…
- Niall, nie wiem czy to dobry pomysł.
Chciałabym już teraz wracać do domu, chociaż jeszcze przed kilka minutami, miałam rychłą nadzieję, że spędzę jeszcze trochę czasu z Niallem. Już wolałabym jechać do tego jego Nando’s i się napchać fast foodami choć ich nie lubię, czy co oni tam podają.
- Ale, dlaczego?
- Bo… Ja…
- Rozumiem.
- Serio? Myślałam, że będę musiała cię okłamywać.
- Szkoda, że nas nie polubiłaś.
- Co? Nie, to nie to! Ja was uwielbiam, wierz mi. Jednak to był dobry pomysł, wiesz… Mam jakąś dziwną huśtawkę nastrojów. O, znów zły pomysł! A nie, jednak świetny! Lepszego wymyśleć nie mogłeś!
- Kobiety…
- Kobietą jeszcze prawnie nie jestem!
- Dziewczyny…
- Od razu lepiej, Nialler.
- Nialler?! Wiesz ty, co?
- Co?
Posłałam mu swój słodki uśmieszek, od razu odpuścił. Uff. A teraz muszę robić, jak najwięcej żeby uniknąć Harry’ego. A jak się Harry, kurczę bladę wygada? Co wtedy? Nabrałam dużo powietrza i wypuściłam je. Tak, bałam się. Bo spotkam chłopaka, który mnie pocałował, tak? Ale, ja po prostu nie mogłabym mu spojrzeć w oczy. Nic mnie z nim nie łączy, a tu nagle pocałunek… A, co wtedy sobie pomyślałam? „Och, jestem mu wdzięczna!”. Wyszliśmy z samochodu i Niall nacisnął klamkę. Zaczął grzebać w kieszeni, poszukując kluczy. „Może jest nadzieja, że ich nie ma?”, pomyślałam. I rzeczywiście, gdy udało nam się wejść do środka, willa była pusta. Niall znalazł na blacie w kuchni liścik. ,,Cześć Niall! Jeśli to czytasz to znaczy, że nas nie zastałeś w domu. Więc, tak. Harry jest na randeczce z Taylor, a ja Liaś oraz Louis z nudów wybraliśmy się na mecz. Szkoda, że na nasz męski wieczór Ciebie i Hazzy zabrakło, ale się trudno mówi. Już niedługo dziewczyny nas rozdzielą. Lou mnie łokciem trąca, żebym tego nie pisał, ale to są jego słowa! Dobra, pozdrawiam. Zayn i reszta, ha!” – przeczytał na głos Niall. Uff. Westchnęłam w myślach. Ulga, jaką odczułam, była hm, powiedzmy odprężająca! Postanowiliśmy, więc we dwójkę posiedzieć przed TV. Usiedliśmy na białej, skórzanej kanapie w stylowym salonie. Za oknem były cudne widoki, ale interesowaliśmy się teraz tylko popcornem z masłem i komedią romantyczną ,,Ona to on”. Właściwie nie spodziewałam się, że Niall zechce to oglądać, przecież to bardziej dla dziewczyn, ale on śmiał się głośniej i częściej niż ja. Głównie, dlatego że ja oglądam to chyba z piąty raz. Podobało mi się to, jak Nialler się śmieje. Jego śmiech, proste „Ha ha ha”, a takie wyraziste i słodkie. Urocze, zabawne… STOP, NIE MYŚL TAK O SWOIM KOLEDZE, TO TWÓJ KUMPEL.
- Wiesz, nigdy tak się nie bawiłem, ale doszedłem też do wniosku, że bez chłopaków się nudzę.
- Ach, czyli bawisz się super, ale z chłopakami byłoby lepiej?!
- Właściwie, tak. Nie, że ja…
- Wiesz co?! Piszą, że jesteś smutny, bo inni sobie ułożyli życie tylko ty jesteś singlem, ale twoje życie kręci się w okół One Direction i twoich przyszywanych braci. Liama, Louisa, Harry’ego i Zayna! Dlatego wciąż nie masz dziewczyny, a koleżanka to i tak nie to samo, co chłopaki! To po, co ty mnie zaprosiłeś do siebie i w ogóle?! To scenka, bo chłopcy nie mieli wcześniej ochoty się z tobą zabawić?! Taka szopka, tak?!
- To nie tak, a poza tym gdybym chciał miałbym dziewczynę już DZIŚ WIECZOREM.
- Super! A, ja gdybym chciała mogła mieć chłopaka już … W tym samym czasie, co ty, ok?!
- Ekstra! To, zakład? Jeśli ja będę miał dziewczynę dziś wieczorem, powiesz publicznie, że mnie kochasz i całujesz plakaty z moją podobizną, a zeszyt od matematyki w, której piszesz Lily Horan spoczywa pod twoją poduszką.
- Dobra, a jeśli ja będę miała chłopaka dziś wieczorem, przyznasz publicznie, że jesteś tchórzem, samolubem uważasz, że dziewczyny nie powinny być traktowane równo do chłopaków i jesteś natrętem dla Lily Arrow.
- Super!
- Super!
- Świetnie!
- Świetnie!
- Ekstra!
- Ekstra!
- To zakład!
Po zakładzie, wnerwiona po całości, włożyłam buty, kurtkę i wyszłam z ich super chaty, bo nie ma, jak chwalenie się swoją willą na królewskiej dzielnicy, a poza tym prawienie jej morałów, jaka ja jestem nudna, bo chłopcy są fajniejsi. Nie miałam pojęcia w, którą stronę na East End, ale nic mnie to nie obchodziło. Czułam, że jestem czerwona z wściekłości po całe uszy, ale co tam! Ochłonęłam trochę na zimnie. Właściwie Niall nie prawił mi morałów, że jestem nudna, a chłopcy są fajniejsi, ale to nie zmienia faktów, że bawił się ze mną świetnie, jak nigdy, ale i tak bez chłopaków są nudy. Czyli jasno dał mi do zrozumienia, że jestem nudziarą. W dodatku zaczął padać śnieg, ja nie miałam pojęcia, jak wrócić do domu, a do mamy nie zadzwonię, bo pewnie powiedziałaby „A, gdzie twój chłopak Niall? On nie może cię odwieźć, widziałam przez okno, jaką ma superbrykę…”! Też mi, mama. Dobra, poradzę sobie. Odwróciłam się kontrolnie. Nie. Pan-Mam-Wszystko-W-Dupie, nawet nie wybiegł i krzyknął, że mnie podwiezie. Sprawdziłam telefon. SMS-a, też nie przysłał. OK, najwyżej zamarznę. Och, pewnie mnie nie zawiezie, bo szuka swojej dziewczyny. Po, co ja się zakładałam?! Zanim, ja dojdę do domu, a wątpię, że to zrobię, on będzie miał dziewczynę, jakąś fankę, ja przegram i to będzie masakra! Była godzina szesnasta trzydzieści pięć. Zaraz się ściemni, o już jest ciemno. No, tak. W zimie zawsze dni trwają krócej. Jeszcze, ktoś mnie okradnie? Albo, co najgorsze… Nagle poczułam, że jakiś samochód cicho za mną jedzie. Powoli, tak czyli żeby nie spuścić mnie z oka i nie przejechać. Nie chciałam się odwrócić, bo się bałam. A może to Niall? Nie, nie odwracaj się. Przyśpieszyłam kroku, samochód też przyśpieszył. W końcu auto zapibczało. No, więc machinalnie odwróciłam się. Nikogo nie widziałam przez przyciemnianą szybę. Samochód podjechał obok mnie, zniżył szybę i z okna wyłoniły się tak dobrze, znane mi brązowe loki. Uśmiech też znany.
- Potrzebuje, pani podwózkę?
Zrezygnowana kiwnęłam głową. Czyżby Niall napisał do niego, żeby zrezygnował z randki z Taylor i przyjechał po mnie, bo się trochę o mnie martwi, ale nie narazi swojej dumy? Mimo to wsiadłam do auta. Było w nim ciepło, podgrzewanie było włączone. Harry zrobił minutowy postój i z tylnego siedzenia wziął koc, którym mnie opatulił. Miałam wprawdzie szalik i czapkę, którą wcześniej nosił Niall, żeby skryć się przed fankami, ale było mi przeraźliwie zimno. Koc dawał mi dużo ciepła. Mmm… Dopiero teraz poczułam, że palce mi zamarzły. Zapisać sobie w pamięci: „Noś rękawiczki na przyszłość”. Harry dodał gazu i ruszyliśmy.
- Co tu robisz?
- Wracając z koszmarnej randki, postanowiłem że wstąpię do baru, coś sobie wypiję na pocieszanie i spotkałem ciebie. Szczęście, bo jeszcze upiłbym się.
- To ty pijesz?
- Jestem normalnym osiemnastolatkiem, jak każdy. A już wkrótce skończę dziewiętnaście.
- O, prawie na początku 2013 roku.
- A ty kiedy masz urodziny?
- Ósmego lipca.
- W ładną porę roku, lato. A ja w zimie.
- To co? Każda pora roku ma swój urok.
- A tak w ogóle, ile masz lat, Lily?
- Siedemnaście. A coś wspominałeś o koszmarnej randce, czy coś w tym stylu.
- A, tak. Już nigdy się z tą wampirzycą nie umówię.
- Co się stało?
- Och, jest koszmarna. Ktoś mądry mnie ostrzegł, że szuka partnerów i robi wszystko, by złamał jej serce, a potem pisze piosenkę, jak cierpi i zarabia pieniądze na facetach. Ale mimo to umawiałem się z nią, ale dostrzegłem w porę, że taka jest. Nieważne, jak. Cieszę się, że skończyłem z nią. Mam więcej czasu na to, żeby zwrócić twoją uwagę i zabrać cię Horanowi.
- Mógłbyś?
- A chcesz?
- Marzę o tym, a do wieczora muszę posiadać chłopaka.
- Dlacze…
- Zakład z Panem Horanem, Wielmożnym Panem.
- Rozumiem. Wiem, Niall potrafi być irytujący.
- Tsa, znamy się jeden dzień, a już dwa razy się kłóciliśmy.
- Słuchaj, jak Lou zjadł mu ostatnie chipsy nie odzywał się do niego godzinę, ale jak ja dałem mu kasę, żeby kupił mi hamburgera, kupił owszem, ale zjadł go sam. Potem, gdy się na niego wkurzyłem powiedział, że robię aferę. Tak już z Niallem jest.
Harry niestety w końcu podjechał pod mój dom. Tak przyjemnie nam się rozmawiało, mogłabym go słuchać i słuchać. Spojrzałam w jego urocze, zielone oczy. Duże, pełne życia… Jak mogłam do tej pory uznawać Nialla za swojego ulubieńca i swój ideał? Pfff! Teraz poczułam, że nie żałuję tego pocałunku. Cieszę się, że Harry to zrobił. Uśmiechnęłam się do niego, a on posłał mi ciepły, swój zabójczy uśmiech na, który wszystkie jego fanki lecą. Nie wiedziałam, co powiedzieć, a musiałam już wysiadać. Czułam, że mama wygląda przez okno i nas obserwuje.
- To, co z tym chłopakiem, jest już prawie piąta… Wieczór wkrótce, a ja mogę przegrać zakład!
- Cóż, zróbmy tak. Zapraszam cię na randkę. Potem powiemy Niallowi, że jesteśmy razem. Ty wygrasz zakład, ja zagram na nosie Taylor. Chociaż wczoraj po odwiezieniu cię, zdradziłem ją… To i tak nie wiedziała o tym.
- Zdradziłeś ją? A no tak, pocałowałeś mnie…
- A tak poza tym, co musisz zrobić, jak przegrasz zakład?
- Publicznie się ośmieszyć wyznaniami mojego rzekomego zakochania się w Księciu Niallu.
- Ok, to będziesz gotowa na naszą randkę o osiemnastej?
- Mhm.
- Cieszę się, że tak długo się nie szykujesz. Na Księżniczkę Swift czekałem cztery godziny, aż się wypindrzyła. Tylko ubierz się ciepło.
- Nie gwarantuję, ale postaram się dobrze wyglądać.
- To cześć.
- Pa.
Pocałowałam go w policzek i zwiałam z samochodu. Odjechał powoli, jakby chciał przez to pokazać, że się nie może doczekać spotkania i, że nie chce mnie opuszczać. Wprawdzie Harry był atrakcyjny, ale chciałam spotkać się z nim i w ogóle dla zemsty. Po chwili mama powiedziała, że ten Niall musi być super skoro tyle z nim spędziłam czasu. Nie odpowiedziałam jej, weszłam do pokoju. Po chwili otrzymałam SMS-a od Horana: ,,No cześć. Właśnie pozbyłem się tytułu singla. Mam dziewczynę. Ha! Pewnie ty nie masz chłopaka. A ja już mam dziewczynę, przed ustalonym czasem. Pozdrawiam, singielkę.” Szybko odpisałam mu i wcisnęłam WYŚLIJ. ,,Witaj. Wiesz, bardzo się mylisz. Singielką nie jestem od bardzo dawna, bo zaraz po wyjściu z waszego mieszkania, znalazłam swojego chłopaka. CHŁOPAKA MARZEŃ. Umówiliśmy się na osiemnastą. A zgadniesz, kto został moim chłopakiem?” Z pewnością nie zgadnie, kto. Właśnie doszła godzina siedemnasta. Zaraz trzeba będzie się przygotowywać do randki… ,,Pewnie przypadkowy pozer. Ty chyba masz talent do poznawania takich?” Phi! Jaki talent do poznawiania pozerów?! Nic o mnie nie wie. Postanowiłam go ośmieszyć ciętą ripostę. ,,Mówisz o sobie? Tak, wiem. Jesteś przypadkowym pozerem, ale ja nie mam talentu do poznawania takich. To ty masz talent do poznawania niesamowitych dziewczyn i przepuszczasz okazje do chociaż kolegowania się z nimi, a moim chłopakiem, co tu kryć. O BOZIU, MÓJ IDOL. Harry Styles <3″ Wysłanie tego SMS-a sprawiło mi tyle radości, że poczułam się, jak dziecko, które otrzymało swój wymarzony prezent pod choinkę. No, tak. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami. ,,Blefujesz!” O… Nie postanowił mi odpłacić pięknym za nadobne, gdy nazwałam go przypadkowym pozerem, ale stwierdza iż kłamię do swojego związku z Stylesem. Huhuhuhu, jakiego zazdrośnika my tu mamy! ,,Harry wrócił? Bo on mnie podwoził. Gentleman, nie to, co ty! Jak wróci, spytaj go. A teraz cię przepraszam, trwają przygotowania na naszą romantyczną randkę. Do widzenia, Panie Horan.” Tak. Niech ma za swoje. Niech poczuje, że dla mnie jest już tylko niczym innym, jak nic nieznaczącym Panem Horan. Rzuciłam telefon na łóżko i stanęłam przed szafą. Postanowiłam, że dzisiaj zaszaleję. Wprawdzie miałam nawet dużo modnych kreacji z przesyłek od cioci z Francji, prawdziwej miłośniczki mody i od taty, który przesyłał paczki z ubraniami i alimentami, ale zaszalałam! W końcu po piętnastu minutach przymierzania i myślenia włożyłam cudną, pomarańczową sukienkę, buty na szpilkach i akcesoria akcesoria. Zrobiłam lekki make-up w kolorach, które pasowały do ubioru i wyprostowałam włosy, po czym poprosiłam zdziwioną mamę, że ponownie wychodzę o fryzurę. Zrobiła taką o, jaką ją poprosiłam:
Pomyślałam, że wyglądam idealnie. Pochwyciłam ciepły żakiet o kolorze obcasów i usłyszałam dzwonek do drzwi. ,,To pewnie Harry”, pomyślałam. Otworzyłam mu drzwi i pokazałam rząd białych zębów.
- Wow.
- Dzięki, ty też wyglądasz… Wow.
- Dzięki. Ale ty… Nie musiałaś się dla mnie tak wystrajać.
- A ty? Marynarka… Jak na bal maturalny.
- No, bez przesady, bo się zarumienię.
- No, OK. To, gdzie idziemy?
- Najpierw muszę się upewnić, że będzie ci w tym ciepło.
- Ciepło, ciepło…
Ojej. Był taki troskliwy. Nie to, co Niall. Czemu ciągle myślę o Niallu? Muszę wybić go sobie z głowy! Uśmiechnęłam się do Harry’ego, on do mnie. Boże. Ja nie mogłam zapomnieć o tym przeklętym Horanie! W dodatku idę na randkę dla zemsty. Skrzywdę uczucia Harry’ego. I Nialla. Kiedyś byłam miłą, szarą myszką. Nieśmiałą. Cóż, ale dzień znania tych „normalnych” chłopaków z One Direction i już zły wpływ na mnie mają! Jestem wredna. W tej samej chwili…
Rozdział Czwarty
Niall
przeżuwał przekąski bardzo wolno, a mną wstrząsały dreszcze. Ciekawe,
dlaczego? Było przeraźliwie zimno, więc naciągnęłam sweter na
nadgarstki. Zmieniłam numer Nialla z „Harry S” na ,,Niall H”. Wolałam od
razu, gdyż zapewne później bym zapomniała. Nie miałam pojęcia, co
robić. Niall jadł, a ja… Ja siedziałam i, jak ta idiotka patrzyłam się w
ścianę. Mama zapewne nawet nie wie, kogo gości pod naszym dachem.
Chociaż, co ją tam interesuje? Nigdy nie lubiała One Direction! Ale
jednak, powinna wiedzieć, jak mój hm, przyjaciel się nazywa. Pociągnęłam
go, gdy miał buzię zapełnioną jedzeniem, i wyszliśmy z pokoju. Wciąż
trzymałam go za rękę, gdyż wyciągnęłam go siłą z pokoju, a raczej
odciągnęłam od jego „żarełka”. Więc, gdy się trzymaliśmy za ręce musiało
to wyglądać jednoznacznie.
- Mamo. To Niall. Mój…
- Chłopak?
- Kolega…
Puściliśmy swoje dłonie, choć bardzo to mi się podobało. Dotyk jego dłoni był taki miły, delikatny… Zaczerwieniłam się, jak burak zresztą on też. Mama patrzyła na nas z uśmieszkiem. Oj, wiedziałam co jej chodzi po głowie! Przełknęłam ślinę, bo nie lubiłam jeśli ktoś tak o mnie i o moim koledze myślał. Czułam się wtedy strasznie niezręcznie.
- Yhm… Lily, musimy już iść, bo ten… Do tego kina, bo zaraz seans i, wiesz…
- No… Wiem, a jak się spóźnimy to się film zmarnuje… To znaczy bilet, chodź.
Nie miałam pojęcia o, jakim o znowu kinie mówi, ale miałam ochotę wiać z domu, więc włożyliśmy buty, kurtkę, w ostatniej chwili złapałam torebkę i wyszliśmy. Niall otworzył mi drzwi swojego Mercedesa, wsiedliśmy i odjechaliśmy. Przez dłuższy czas jechaliśmy bez słowa, ale w końcu Niall włączył podgrzewanie i zaczął rozmowę:
- To, co chciałabyś dziś robić?
- Żartujesz? Wyglądam, jak kocmołuch, a ty chcesz mnie gdzieś zabrać?
- Wyglądasz bardzo ładnie.
Uśmiechnął się. Trudno było, jednak nazwać to uśmiechem. Uniósł lekko kąciki swoich ust. Był to słodki uśmieszek taki jakiego jeszcze nie spotkałam. Nie wierzę, że to pomyślałam. Tak, czy inaczej zarumieniłam się. Nigdy nie słyszałam takich słów od chłopaka. A, że był to mój idol… Zaczęłam skubać skórkę przy paznokciu. Chłopak włączył radio. Popłynęła jakaś piosenka. Nie mogłam się skupić na muzyce, wyglądałam przez okno. Czułam, że Niall jest skupiony na drodze, ale kątem oka mnie obserwuje. Właściwie zachowywałam się, jakbym znała tego chłopaka od zawsze. Nie pytałam, gdzie jedziemy, nie bałam się, że zrobi mi krzywdę. Znałam go zaledwie dzień, a wiedząc o nim tylko tyle, że nazywa się Niall Horan, wpuściłam go do własnego pokoju, wsiadłam do jego samochodu. Owszem, wiedziałam o nim trochę, jako fanka czytałam o nim, ale mimo to…
- Wiesz, co najbardziej w tobie lubię? Że nie zachowujesz się, jak fanka, ale jak koleżanka.
- Mhm, a jak was po raz pierwszy spotkałam?
- To się nie liczy, bo wtedy nas pierwszy raz na oczy zobaczyłaś, a teraz traktujesz mnie, jak normalnego człowieka.
- Każda fanka, by tak się chyba zachowywała, gdyby was lepiej poznała.
- Czy ja wiem? Niektóre fanki znamy dłużej niż ciebie, a one nadal zachowują się wobec nas, jak idol i fan.
- Czyli, jak?
- Wciąż robią sobie z nami zdjęcia, wciąż chcą autografy… Ciągle od nas coś chcą.
- Ja wtedy pod tym supermarketem…
- Nie broń ich, wiem co mówię.
Zamilkłam. Czyżby, czegoś nie wiedziała? Niall nie lubi swoich fanów? Po głowie krążyły mi różne myśli. Zagadki, pytania… Oblizałam wysuszone wargi. Poczułam pragnienie. Tak, bardzo chciało mi się pić, ale nie wiem, czemu nic mu nie powiedziałam. Wreszcie zatrzymał samochód, wysiedliśmy. Stanęliśmy przed jakimś budynkiem. Trudno było to coś nazwać. Cały budynek był średniej wielkości, pomalowany brzoskiwiniową farbą. Przed budynkiem stały stoliki z krzesłami. Były wielkie okna w, których wisiały białe, koronkowe firanki. Wyglądały tak delikatnie, jak sukienka baletnicy. Dopiero po chwili, ocknęłam się, jak ze snu. Nad drzwiami wysiał baner „Milkshake Bar”. Niall, chyba czytał mnie, jak moją książkę. Piłam milkshake wiele razy, ale nigdy nie byłam w milkshake’owym barze. Zawsze marzyłam o tym, żeby do niego pójść, ale w moim starym mieście czegoś takiego nie było, a że byłam dopiero w Londynie od trzech dni, nie pomyślałam, że mogłabym się wybrać, byłam zajęta czym innym. W dodatku, było to świetne na teraz, gdy straszliwie byłam spragniona. Weszliśmy do środka i dosłownie w tym samym czasie zaczął padać śnieg.
- Zajmij nam miejsce, a ja jakoś spróbuję zamówić nam napoje.
Dyskretnie zerknął na stolik z trzema dziewczynami, które miały koszulki z napisem „I love 1D”. Ściągnęłam swój szalik, i opatuliłam nim Nialla tak, żeby nie rzucał podejrzeń, i naciągnęłam mu swoją czapkę mocno na uszy. Uśmiechnęłam się do niego, bo wyglądał tak słodko…Przepędziłam od siebie te myśli, byłam jedynie jego koleżanką-fanką. I tak prędzej, czy później znajdzie tę dziewczynę, która z nim powinna być i, która spędzi z nim resztę życia. Czyli, co ja sugeruję, tłumacząc sobie „Byłam jedynie jego koleżanką…”, „I tak prędzej, czy później znajdzie tę dziewczynę…” ?! Ja po prostu jasno, przed sobą stawiam, że… OCH, ZAMKNIJ SIĘ! Niall podszedł do stolika, stawiając na niego milkshake’s i słomki. Poluzował trochę szalik, a mi zaszkliły się oczy. Kupił truskawkowy, mój ulubiony…
- Lily, ty płaczesz?
- Tak… Tak, ja płaczę. Ale nie martw się, to są łzy szczęścia.
- Ale, dlaczego? Co się stało?
- Kupiłeś mi mój ulubiony milkshake. W dodatku zabrałeś mnie do Milkshake Baru.
- No to co?
- Kocham te Bary, chociaż jestem tu pierwszy raz.
- Serio? Myślałem, że to będzie dla ciebie takie proste, ale wychodzi na to, że myliłem się.
Uśmiechnął się i upiliśmy w tym samym czasie łyk milkshake’a. Nigdy nie piłam tak dobrego! Pyszny, słodki… Nie byłam pewna, czy to prawda, czy sen. Nie wiem. Naprawdę nie wiem, co we mnie było takiego, że Niall praktycznie zaprosił mnie na „randkę”. Nie. To jest spotkanie koleżenśkie. Po kilku minutach milczenia, wypiliśmy napoje. Byłam na siebie wkurzona, że tak szybko wypiłam shake. Choć i tak szybciej wypił Niall. Gdybym jednak, jeszcze piła on poczekałby na mnie, byłabym z nim, a teraz pewnie mnie odwiezie do domu i już nigdy się nie spotkamy…
- Mamo. To Niall. Mój…
- Chłopak?
- Kolega…
Puściliśmy swoje dłonie, choć bardzo to mi się podobało. Dotyk jego dłoni był taki miły, delikatny… Zaczerwieniłam się, jak burak zresztą on też. Mama patrzyła na nas z uśmieszkiem. Oj, wiedziałam co jej chodzi po głowie! Przełknęłam ślinę, bo nie lubiłam jeśli ktoś tak o mnie i o moim koledze myślał. Czułam się wtedy strasznie niezręcznie.
- Yhm… Lily, musimy już iść, bo ten… Do tego kina, bo zaraz seans i, wiesz…
- No… Wiem, a jak się spóźnimy to się film zmarnuje… To znaczy bilet, chodź.
Nie miałam pojęcia o, jakim o znowu kinie mówi, ale miałam ochotę wiać z domu, więc włożyliśmy buty, kurtkę, w ostatniej chwili złapałam torebkę i wyszliśmy. Niall otworzył mi drzwi swojego Mercedesa, wsiedliśmy i odjechaliśmy. Przez dłuższy czas jechaliśmy bez słowa, ale w końcu Niall włączył podgrzewanie i zaczął rozmowę:
- To, co chciałabyś dziś robić?
- Żartujesz? Wyglądam, jak kocmołuch, a ty chcesz mnie gdzieś zabrać?
- Wyglądasz bardzo ładnie.
Uśmiechnął się. Trudno było, jednak nazwać to uśmiechem. Uniósł lekko kąciki swoich ust. Był to słodki uśmieszek taki jakiego jeszcze nie spotkałam. Nie wierzę, że to pomyślałam. Tak, czy inaczej zarumieniłam się. Nigdy nie słyszałam takich słów od chłopaka. A, że był to mój idol… Zaczęłam skubać skórkę przy paznokciu. Chłopak włączył radio. Popłynęła jakaś piosenka. Nie mogłam się skupić na muzyce, wyglądałam przez okno. Czułam, że Niall jest skupiony na drodze, ale kątem oka mnie obserwuje. Właściwie zachowywałam się, jakbym znała tego chłopaka od zawsze. Nie pytałam, gdzie jedziemy, nie bałam się, że zrobi mi krzywdę. Znałam go zaledwie dzień, a wiedząc o nim tylko tyle, że nazywa się Niall Horan, wpuściłam go do własnego pokoju, wsiadłam do jego samochodu. Owszem, wiedziałam o nim trochę, jako fanka czytałam o nim, ale mimo to…
- Wiesz, co najbardziej w tobie lubię? Że nie zachowujesz się, jak fanka, ale jak koleżanka.
- Mhm, a jak was po raz pierwszy spotkałam?
- To się nie liczy, bo wtedy nas pierwszy raz na oczy zobaczyłaś, a teraz traktujesz mnie, jak normalnego człowieka.
- Każda fanka, by tak się chyba zachowywała, gdyby was lepiej poznała.
- Czy ja wiem? Niektóre fanki znamy dłużej niż ciebie, a one nadal zachowują się wobec nas, jak idol i fan.
- Czyli, jak?
- Wciąż robią sobie z nami zdjęcia, wciąż chcą autografy… Ciągle od nas coś chcą.
- Ja wtedy pod tym supermarketem…
- Nie broń ich, wiem co mówię.
Zamilkłam. Czyżby, czegoś nie wiedziała? Niall nie lubi swoich fanów? Po głowie krążyły mi różne myśli. Zagadki, pytania… Oblizałam wysuszone wargi. Poczułam pragnienie. Tak, bardzo chciało mi się pić, ale nie wiem, czemu nic mu nie powiedziałam. Wreszcie zatrzymał samochód, wysiedliśmy. Stanęliśmy przed jakimś budynkiem. Trudno było to coś nazwać. Cały budynek był średniej wielkości, pomalowany brzoskiwiniową farbą. Przed budynkiem stały stoliki z krzesłami. Były wielkie okna w, których wisiały białe, koronkowe firanki. Wyglądały tak delikatnie, jak sukienka baletnicy. Dopiero po chwili, ocknęłam się, jak ze snu. Nad drzwiami wysiał baner „Milkshake Bar”. Niall, chyba czytał mnie, jak moją książkę. Piłam milkshake wiele razy, ale nigdy nie byłam w milkshake’owym barze. Zawsze marzyłam o tym, żeby do niego pójść, ale w moim starym mieście czegoś takiego nie było, a że byłam dopiero w Londynie od trzech dni, nie pomyślałam, że mogłabym się wybrać, byłam zajęta czym innym. W dodatku, było to świetne na teraz, gdy straszliwie byłam spragniona. Weszliśmy do środka i dosłownie w tym samym czasie zaczął padać śnieg.
- Zajmij nam miejsce, a ja jakoś spróbuję zamówić nam napoje.
Dyskretnie zerknął na stolik z trzema dziewczynami, które miały koszulki z napisem „I love 1D”. Ściągnęłam swój szalik, i opatuliłam nim Nialla tak, żeby nie rzucał podejrzeń, i naciągnęłam mu swoją czapkę mocno na uszy. Uśmiechnęłam się do niego, bo wyglądał tak słodko…Przepędziłam od siebie te myśli, byłam jedynie jego koleżanką-fanką. I tak prędzej, czy później znajdzie tę dziewczynę, która z nim powinna być i, która spędzi z nim resztę życia. Czyli, co ja sugeruję, tłumacząc sobie „Byłam jedynie jego koleżanką…”, „I tak prędzej, czy później znajdzie tę dziewczynę…” ?! Ja po prostu jasno, przed sobą stawiam, że… OCH, ZAMKNIJ SIĘ! Niall podszedł do stolika, stawiając na niego milkshake’s i słomki. Poluzował trochę szalik, a mi zaszkliły się oczy. Kupił truskawkowy, mój ulubiony…
- Lily, ty płaczesz?
- Tak… Tak, ja płaczę. Ale nie martw się, to są łzy szczęścia.
- Ale, dlaczego? Co się stało?
- Kupiłeś mi mój ulubiony milkshake. W dodatku zabrałeś mnie do Milkshake Baru.
- No to co?
- Kocham te Bary, chociaż jestem tu pierwszy raz.
- Serio? Myślałem, że to będzie dla ciebie takie proste, ale wychodzi na to, że myliłem się.
Uśmiechnął się i upiliśmy w tym samym czasie łyk milkshake’a. Nigdy nie piłam tak dobrego! Pyszny, słodki… Nie byłam pewna, czy to prawda, czy sen. Nie wiem. Naprawdę nie wiem, co we mnie było takiego, że Niall praktycznie zaprosił mnie na „randkę”. Nie. To jest spotkanie koleżenśkie. Po kilku minutach milczenia, wypiliśmy napoje. Byłam na siebie wkurzona, że tak szybko wypiłam shake. Choć i tak szybciej wypił Niall. Gdybym jednak, jeszcze piła on poczekałby na mnie, byłabym z nim, a teraz pewnie mnie odwiezie do domu i już nigdy się nie spotkamy…
czwartek, 3 października 2013
Rozdział Trzeci
Chłopcy byli najzabawniejszymi
osobami, jakie znałam. Umieli rozśmieszyć nawet wtedy, gdy siliłam się
nie uśmiechnąć. Niall trochę się boczył, że przez to, że chciał mnie
uratować dostało mu się trochę od reszty, ale kiedy udało mi się
pomalować usta Liamowi szminką przełamał się i śmiał się z nas
najgłośniej. Nie zauważyłam nawet, jak szybko za oknem się ściemniło.
Nie otrzymałam niby żadnych SMS-ów od mamy, ale wiedziałam, że powinnam
już wracać.
- Chyba już będę wracać…
- Ja cię podwiozę!
Harry podskoczył na kanapie, wyprzedzając Nialla. Blondyn naburmuszył się, więc nie miałam nawet nadziei, żeby na niego liczyć. Inni chłopcy najwyraźniej nie chcieli się zaproponować. Cóż wzruszyłam ramionami i z uśmiechem pokiwałam głową. Harry wziął ze stolika kluczyki, które wcześniej rzucił tam Niall, i włożyliśmy kurtki i buty. Weszliśmy do wypasionego auta. Harry przekręcił kluczykami w stacyjce i ruszyliśmy.
- Gdzie mieszkasz?
- Na East End.
Zaczerwieniłam się. Była to najuboższa i najgorsza dzielnica. W porównaniu z dzielnicą „hrabstwa” na, którym mieszkali chłopcy… Rumieniec totalnie mi osadził policzki.
- Ślicznie ci z tymi rumieńcami.
Dla Harry’ego to był powód do śmiechu, dla mnie nie.
- I w ogóle jesteś śliczna, wiesz? Jesteś taka naturalna… Ale z bólem serca oddaję cię Horanowi.
- Dlaczego?
- Pasujesz do niego, a on na ciebie patrzy, jak… Hm. Jeszcze na żadną swoją dziewczynę tak nie patrzył. Wpadł po uszy, zakochał się w tobie.
- A ty?
- Moje zauroczenia są przejściowe, ale mam nadzieję, że znajdę kogoś na stałe.
Zasmucił się. Walnęłam go pięścią w ramię, a ten zaśmiał się. Chciałam włączyć radio, on chyba też i przypadkowo nasze dłonie się spotkały. Podniosłam wzrok. Spojrzeliśmy sobie w oczy, i uśmiechnęliśmy się. Nagle spanikowałam:
- Skup się na drodze!
- Okej, okej. Wyluuuzuj.
Kiedy wreszcie podjechał pod mój dom… Pocałował mnie. Jego usta były ciepłe i miękkie. Całował świetnie, ale to nie było to. Uśmiechnęłam się. Harry zdziwiony oddalił się ode mnie i wykrzywił.
- Jeszcze żadna dziewczyna, którą pocałowałem… Nie uśmiechała się podczas pocałunku.
Zachichotałam. Wiedziałam, że to nic nie znaczy, on też. Nie wiem po, co to zrobił. Sprawdzał, czy mnie kocha? Nie obraziłam się na niego. Nie, nie… Dziękowałam mu. To był mój pierwszy pocałunek, choć miałam już siedemnaście lat.
- Dasz mi swój numer?
- Ok, ale nie mam długopisu.
Harry wyciągnął ze swojej kieszeni długopis i karteczkę jakby był przygotowany na możliwość, że w każdej chwili zdobędzie numer jakiejś dziewczyny. Choć fanki zrobiłyby wszystko, żeby on go miał. Napisałam na karteczce swój numer. Uśmiechnął się do mnie, kiedy podawałam mu notkę.
- Do zobaczenia.
- Pa.
Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu. Mama siedziała w kuchni przy stole i czytała jakąś książkę. No tak. Gdy była w świecie swoich książek nie obchodziło jej nic, a nic. Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Czułam motylki w brzuchu. Tylko… Do kogo?!
*
Wieczorem, kiedy miałam już kłaść się spać przyszedł do mnie SMS. Sięgnęłam niechętnie po komórkę, i spojrzałam na ekran. Spodziewałam się jakiejś bezdennej wiadomości, że „wygrałam sportowe auto”, ale zostałam mile zaskoczona! Nieznany numer napisał mi „Dobranoc”. Byłam pewna, że to Harry więc szybko zapisałam jego numer jako „Harry S.” Byłam tak podekscytowana, że zapomniałam mu odpisać i zasnęłam z telefonem w ręce.
Następnego ranka nie pamiętałam nic, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Ubrałam się w to, co mi się w ręce nawinęło.Weszłam do kuchni. Mama piła kawę i oglądała katalog świąteczny. Zrobiłam sobie na szybko płatki śniadaniowe, i się do niej dosiadłam.
- Jesteś od wczoraj cała taka w skowronkach, a wieczorem sprawdzałam, czy już śpisz, bo tak cichutko u ciebie w pokoju, a światło się świeciło. Patrzę, a ty telefon w ręce trzymasz i się przez sen uśmiechasz. O co chodzi?
- O nic. Na serio.
- Co to za chłopak? Jak weszłaś wczoraj do domu to potem wszystko pachniało męskimi perfumami. Twoja koszula najbardziej!
- Mamo. Poznałaś może naszego sąsiada? Taki miły, starszy pan.
- Oj dziecko, dziecko…
W tej samej chwili z kieszeni moich jeansów zawibrował telefon i wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Mama uniosła brew z zaciekawieniem, ale wróciła do swoich spraw. Spojrzałam na ekran komórki.
Harry S.
Cześć, Lily. Widziałaś już może nowe wiadomości w Internecie?
Hm. Co to mogłoby być? Jakie wiadomości? Uśmiechnęłam się mimowolnie na widok mrugającej i uśmiechniętej emotikonki. Dokończyłam szybko śniadanie i poszłam do salonu. Włączyłam komputer, i po chwili namysłu wpisałam w wyszukiwarkę: Harry Styles. Wyświetliło się kilka propozycji, ale jedna szczególnie mnie zaciekawiła. Kliknęłam w link i wyświetliło się moje zdjęcie z Niallem, kiedy wsiadaliśmy do samochodu i zdjęcie auta z, którego wysiadałam. Widać było, jak żegnam się z Harry’m. Na szczęście nie był uwieczniony nasz pocałunek.
,,Nastoletni gwiazdorzy o, których mówi cały świat zostali przyłapani z tą samą dziewczyną! Niall Horan oraz Harry Styles jedyni chłopcy z boysbandu One Direction, którzy do tej pory nie mieli szczęścia w miłości mają tę samą dziewczynę?! Otóż szesnastego grudnia pod ulubionym supermarketem zespołu przyłapano całą piątkę z tajemniczą blondynką. Jeden z naszych reporterów złapał Nialla Horana oraz nastolatkę, gdy wsiadali do samochodu bez chłopców i odjechali z piskiem opon. Następnego już dnia zaobserwowano wychodzącą z auta dziewczynę, żegnającą się z Harry’m. Czyżby w boysbandzie był trójkącik miłosny? I kim jest tajemnicza dziewczyna?"
Walnęłam w klawiaturę. To był stek bzdur! Owszem, spotkałam ich, ale to było tego samego dnia! Harry cieszy się z tego powodu?! Gdyby ktoś mnie poznał na tych fotkach… Na przykład Mama miałabym przechlapane! Albo nowa córka mojego ojca, która jest totalną fanką 1D, a tym bardziej Harry’ego… Wystukałam szybko na klawiaturze telefonu wiadomość: Harry to nie jest powód do radości. Odpowiedzi nie otrzymałam. Po chwili usłyszałam tylko dzwonek do drzwi.
- Dzień Dobry, jest Lily?
- Oczywiście, zaraz ją zawołam. Lily!
Poszłam do przedpokoju. W drzwiach stał Niall. Mama dyskretnie nas opuściła. Zaprosiłam chłopaka do swojego pokoju. Usiadł na krześle, a ja na łóżku. Nie wiem, co było silniejsze. Wstyd, że mam taki pokój i dom, czy podniecenie że goszczę w swojej sypialni Nialla Horana.
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
- Harry mi powiedział.
- Po co przyszedłeś?
- Chcę coś wyjaśnić. Czy ja jestem Styles’em?!
- Nie. Dlaczego pytasz?
Blondyn wyciągnął z kieszeni komórkę, włączył coś i rzucił mi. Na ekranie widniały SMS-y, które rzekomo pisał mi Harry i, które rzekomo pisałam Harry’emu. Ale wtopa.
- Słuchaj. Ja nie wiedziałam, podawałam numer telefonu Harry’emu, skąd miałam wiedzieć, że to ty?
Niall przeczesał sobie włosy dłonią. Westchnął ciężko. Podskoczył na krześle, kiedy moja mama zapukała, a ja śmiałam się, jak wariatka. Drzwi się uchyliły. Mama stała w nich i patrzyła na mnie, jak się trzęsę ze śmiechu, w dłoni trzymała talerz z przekąskami. Oliwki na wykałaczkach, mini kanapeczki itp.
- Co się stało?
- Nic, jesteś straszna. Dla Nialla.
- Co? Macie tu przekąski, dziwaki.
Podała talerz Niallowi i zniknęła za drzwiami. Chłopak pożerał wzrokiem smakołyki, ale odłożył na biurko i przymrużył oczy wpatrując się we mnie. Zdenerwowana zaczęłam obrywać skórki przy paznokciach. Z ranki popłynęła ledwie widoczna stróżka krwi. Kolejny raz ubrałam się nieodpowiednio. Oczywiście nie spodziewałam się, że ktoś tak ważny mnie odwiedzi, ale mogłam i tak się nieco lepiej ubrać. Poprawiłam nerwowo niesforny kosmyk. Niall uśmiechnął się delikatnie i włożył do ust pięć mini kanapeczek…
- Chyba już będę wracać…
- Ja cię podwiozę!
Harry podskoczył na kanapie, wyprzedzając Nialla. Blondyn naburmuszył się, więc nie miałam nawet nadziei, żeby na niego liczyć. Inni chłopcy najwyraźniej nie chcieli się zaproponować. Cóż wzruszyłam ramionami i z uśmiechem pokiwałam głową. Harry wziął ze stolika kluczyki, które wcześniej rzucił tam Niall, i włożyliśmy kurtki i buty. Weszliśmy do wypasionego auta. Harry przekręcił kluczykami w stacyjce i ruszyliśmy.
- Gdzie mieszkasz?
- Na East End.
Zaczerwieniłam się. Była to najuboższa i najgorsza dzielnica. W porównaniu z dzielnicą „hrabstwa” na, którym mieszkali chłopcy… Rumieniec totalnie mi osadził policzki.
- Ślicznie ci z tymi rumieńcami.
Dla Harry’ego to był powód do śmiechu, dla mnie nie.
- I w ogóle jesteś śliczna, wiesz? Jesteś taka naturalna… Ale z bólem serca oddaję cię Horanowi.
- Dlaczego?
- Pasujesz do niego, a on na ciebie patrzy, jak… Hm. Jeszcze na żadną swoją dziewczynę tak nie patrzył. Wpadł po uszy, zakochał się w tobie.
- A ty?
- Moje zauroczenia są przejściowe, ale mam nadzieję, że znajdę kogoś na stałe.
Zasmucił się. Walnęłam go pięścią w ramię, a ten zaśmiał się. Chciałam włączyć radio, on chyba też i przypadkowo nasze dłonie się spotkały. Podniosłam wzrok. Spojrzeliśmy sobie w oczy, i uśmiechnęliśmy się. Nagle spanikowałam:
- Skup się na drodze!
- Okej, okej. Wyluuuzuj.
Kiedy wreszcie podjechał pod mój dom… Pocałował mnie. Jego usta były ciepłe i miękkie. Całował świetnie, ale to nie było to. Uśmiechnęłam się. Harry zdziwiony oddalił się ode mnie i wykrzywił.
- Jeszcze żadna dziewczyna, którą pocałowałem… Nie uśmiechała się podczas pocałunku.
Zachichotałam. Wiedziałam, że to nic nie znaczy, on też. Nie wiem po, co to zrobił. Sprawdzał, czy mnie kocha? Nie obraziłam się na niego. Nie, nie… Dziękowałam mu. To był mój pierwszy pocałunek, choć miałam już siedemnaście lat.
- Dasz mi swój numer?
- Ok, ale nie mam długopisu.
Harry wyciągnął ze swojej kieszeni długopis i karteczkę jakby był przygotowany na możliwość, że w każdej chwili zdobędzie numer jakiejś dziewczyny. Choć fanki zrobiłyby wszystko, żeby on go miał. Napisałam na karteczce swój numer. Uśmiechnął się do mnie, kiedy podawałam mu notkę.
- Do zobaczenia.
- Pa.
Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu. Mama siedziała w kuchni przy stole i czytała jakąś książkę. No tak. Gdy była w świecie swoich książek nie obchodziło jej nic, a nic. Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Czułam motylki w brzuchu. Tylko… Do kogo?!
*
Wieczorem, kiedy miałam już kłaść się spać przyszedł do mnie SMS. Sięgnęłam niechętnie po komórkę, i spojrzałam na ekran. Spodziewałam się jakiejś bezdennej wiadomości, że „wygrałam sportowe auto”, ale zostałam mile zaskoczona! Nieznany numer napisał mi „Dobranoc”. Byłam pewna, że to Harry więc szybko zapisałam jego numer jako „Harry S.” Byłam tak podekscytowana, że zapomniałam mu odpisać i zasnęłam z telefonem w ręce.
Następnego ranka nie pamiętałam nic, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Ubrałam się w to, co mi się w ręce nawinęło.Weszłam do kuchni. Mama piła kawę i oglądała katalog świąteczny. Zrobiłam sobie na szybko płatki śniadaniowe, i się do niej dosiadłam.
- Jesteś od wczoraj cała taka w skowronkach, a wieczorem sprawdzałam, czy już śpisz, bo tak cichutko u ciebie w pokoju, a światło się świeciło. Patrzę, a ty telefon w ręce trzymasz i się przez sen uśmiechasz. O co chodzi?
- O nic. Na serio.
- Co to za chłopak? Jak weszłaś wczoraj do domu to potem wszystko pachniało męskimi perfumami. Twoja koszula najbardziej!
- Mamo. Poznałaś może naszego sąsiada? Taki miły, starszy pan.
- Oj dziecko, dziecko…
W tej samej chwili z kieszeni moich jeansów zawibrował telefon i wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Mama uniosła brew z zaciekawieniem, ale wróciła do swoich spraw. Spojrzałam na ekran komórki.
Harry S.
Cześć, Lily. Widziałaś już może nowe wiadomości w Internecie?
Hm. Co to mogłoby być? Jakie wiadomości? Uśmiechnęłam się mimowolnie na widok mrugającej i uśmiechniętej emotikonki. Dokończyłam szybko śniadanie i poszłam do salonu. Włączyłam komputer, i po chwili namysłu wpisałam w wyszukiwarkę: Harry Styles. Wyświetliło się kilka propozycji, ale jedna szczególnie mnie zaciekawiła. Kliknęłam w link i wyświetliło się moje zdjęcie z Niallem, kiedy wsiadaliśmy do samochodu i zdjęcie auta z, którego wysiadałam. Widać było, jak żegnam się z Harry’m. Na szczęście nie był uwieczniony nasz pocałunek.
,,Nastoletni gwiazdorzy o, których mówi cały świat zostali przyłapani z tą samą dziewczyną! Niall Horan oraz Harry Styles jedyni chłopcy z boysbandu One Direction, którzy do tej pory nie mieli szczęścia w miłości mają tę samą dziewczynę?! Otóż szesnastego grudnia pod ulubionym supermarketem zespołu przyłapano całą piątkę z tajemniczą blondynką. Jeden z naszych reporterów złapał Nialla Horana oraz nastolatkę, gdy wsiadali do samochodu bez chłopców i odjechali z piskiem opon. Następnego już dnia zaobserwowano wychodzącą z auta dziewczynę, żegnającą się z Harry’m. Czyżby w boysbandzie był trójkącik miłosny? I kim jest tajemnicza dziewczyna?"
Walnęłam w klawiaturę. To był stek bzdur! Owszem, spotkałam ich, ale to było tego samego dnia! Harry cieszy się z tego powodu?! Gdyby ktoś mnie poznał na tych fotkach… Na przykład Mama miałabym przechlapane! Albo nowa córka mojego ojca, która jest totalną fanką 1D, a tym bardziej Harry’ego… Wystukałam szybko na klawiaturze telefonu wiadomość: Harry to nie jest powód do radości. Odpowiedzi nie otrzymałam. Po chwili usłyszałam tylko dzwonek do drzwi.
- Dzień Dobry, jest Lily?
- Oczywiście, zaraz ją zawołam. Lily!
Poszłam do przedpokoju. W drzwiach stał Niall. Mama dyskretnie nas opuściła. Zaprosiłam chłopaka do swojego pokoju. Usiadł na krześle, a ja na łóżku. Nie wiem, co było silniejsze. Wstyd, że mam taki pokój i dom, czy podniecenie że goszczę w swojej sypialni Nialla Horana.
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
- Harry mi powiedział.
- Po co przyszedłeś?
- Chcę coś wyjaśnić. Czy ja jestem Styles’em?!
- Nie. Dlaczego pytasz?
Blondyn wyciągnął z kieszeni komórkę, włączył coś i rzucił mi. Na ekranie widniały SMS-y, które rzekomo pisał mi Harry i, które rzekomo pisałam Harry’emu. Ale wtopa.
- Słuchaj. Ja nie wiedziałam, podawałam numer telefonu Harry’emu, skąd miałam wiedzieć, że to ty?
Niall przeczesał sobie włosy dłonią. Westchnął ciężko. Podskoczył na krześle, kiedy moja mama zapukała, a ja śmiałam się, jak wariatka. Drzwi się uchyliły. Mama stała w nich i patrzyła na mnie, jak się trzęsę ze śmiechu, w dłoni trzymała talerz z przekąskami. Oliwki na wykałaczkach, mini kanapeczki itp.
- Co się stało?
- Nic, jesteś straszna. Dla Nialla.
- Co? Macie tu przekąski, dziwaki.
Podała talerz Niallowi i zniknęła za drzwiami. Chłopak pożerał wzrokiem smakołyki, ale odłożył na biurko i przymrużył oczy wpatrując się we mnie. Zdenerwowana zaczęłam obrywać skórki przy paznokciach. Z ranki popłynęła ledwie widoczna stróżka krwi. Kolejny raz ubrałam się nieodpowiednio. Oczywiście nie spodziewałam się, że ktoś tak ważny mnie odwiedzi, ale mogłam i tak się nieco lepiej ubrać. Poprawiłam nerwowo niesforny kosmyk. Niall uśmiechnął się delikatnie i włożył do ust pięć mini kanapeczek…
Rozdział Drugi
Czerwonej
renówki z Mamą jeszcze nie było widać, ale wiadomo, świąteczne zakupy,
te szaleństwo… Wzięłam łopatę, i włożyłam ją do drewnianej komórki na
narzędzia. I w tym samym czasie, rozdzwoniła się moja komórka… Chwyciłam
ją. Spojrzałam na ekran „Mama”.
- Halo?
- Córeczko, jeśli możesz skocz na dzielnicę Bloombsbury do jakieś marketu po coś do jedzenia na dzisiaj.
- A ty nie możesz?
- Ja kupuję choinkę.
- No OK, pa.
- Pa.
Rozłączyłam się i
włożyłam telefon do kieszeni. Ha! Z pewnością trafię na tą dzielnicę,
nie ma co. Z domu obok zobaczyłam jakiegoś staruszka, najwyraźniej
naszego sąsiada. Hm. Może nie jest groźny? No jakby chciał mi coś
zrobić, z pewnością bym go powaliła. Decyzje, decyzje… Podszedł już do
swojego ciemnozielonego samochodu, już wyjmował kluczyki z kieszeni.
Podeszłam do płotu.
- Dzień dobry! Przepraszam! Przepraszam, pana?
Staruszek odwrócił się w moją stronę, i uśmiechnął.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć?
- Bo ja… Ja się
wczoraj tu wprowadziłam z mamą, wie pan? Dlatego pewnie nie mieliśmy
okazji porozmawiać, ale tak naprawdę to ja chciałam spytać, czy może pan
nie wybiera się na Bloombsbury?
- Właśnie tam jadę! Potrzebuje panienka podwózkę?
- Lily. No… Właściwie tak.
- No to wskakuj, Lily!
Przeskoczyłam
zwinnie przez płot, i znalazłam się na podwórku staruszka. Uśmiechnął
się do mnie zachęcająco, i weszłam do samochodu. W środku było ciepło,
wygodnie i pachniało fiołkami. Przepiękny zapach. Starszy pan przekręcił
kluczyk i już po chwili jechaliśmy na Bloombsbury. Z radia grał jakiś
nudny klasyk, ale co miałam mu powiedzieć? Ważne, że mnie podwoził.
Mijaliśmy różne budynki, różnych ludzi i zwierzęta. Domy, sklepy,
szkoły, parki. Wszystko mnie tak ciekawiło, że chciałam wysiąść i
wszystko pozwiedzać. Ale Londyn jest wielki, nigdy w życiu nie
zobaczyłabym wszystkich jego zakątków. Na ścianie jakiegoś ogromnego
wieżowca, wisiał bilbord z reklamą One Direction. Minęliśmy jakiegoś
chłopaka na rolkach i słuchawkami w uszach. Wyobraziłam sobie, że jadę
BMW z Niallem Horanem, w przewspaniałej sukience, słuchając kawałków 1D…
Czułam się, jakby to była prawda i zaczęłam podrygiwać nogą do nie
grającej piosenki ,,One Thing”.
- Widzę, że lubisz Mozarta, co?
Och. No, tak to wyglądało, jakby mi się podobała ta kompozycja, w końcu podrygiwałam.
- Nie.
- Nie ma się czego wstydzić. No to, gdzie wysiadasz?
- Pod jakimś marketem. No takim, gdzie można kupić coś do jedzenia.
- No to może Borough Market?
Borough Market?!
Jeju, czemu na to wcześniej nie wpadłam?! One Direction uwielbiają tu
kupować coś do jedzenia. Zwłaszcza Niall. Byłam tak sparaliżowana z
wrażenia, że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Dlatego energicznie
pokiwałam głową, i już po chwili, wysiadłam z samochodu i powiedziawszy
„Do widzenia”, zamknęłam drzwi. Przede mną stał ogromny market.
Właściwie to nie miałam pojęcia, co kupić, ale też nie chciałam dzwonić
do mamy. Dlatego wzięłam wózek, i wybrałam się na wyprawę, gdy nagle ze
sklepu wyjechał wózek pchany jednym chłopakiem, a czwórka siedziała w
nim. Nic nie było w wózku, więc ci idioci chcieli tylko się przejachać
wózkiem sklepowym? Żena… Zaraz, zaraz… CZY TO NIE JEST ONE DIRECTION?!
Stałam, jak sparaliżowana, i patrzyłam jak Niall Horan, Harry Styles,
Liam Payne i Zayn Malik wyskakują z wózka, i krzyczą do Louisa
Tomlinsona, klepiąc go: „To było dobre, stary! Musisz się przejechać!”.
Moje szanse na spotkanie One Direction dzwoniły mi w uszach stoma
procentami, a w głowie krzyczałam: O MÓJ BOŻE TO 1D! Nie wiedziałam, co
mam robić, ale musiałam działać, bo szykowali się, żeby iść do sklepu, a
potem jak ich znajdę w tym tłumie?! Wzięłam głęboki wdech i wydech.
Dasz radę. Podeszłam do nich, i nie mogłam nic powiedzieć. Chłopcy
patrzyli się na mnie z podniesionymi brwiami, i wymieniając spojrzenia,
chichotali. Zrobiłam z siebie mega kretynkę.
- Czy mogę…?
- Zrobić sobie z nami zdjęcie?
- Albo dostać nasze autografy?
- Ewentualnie, zrobić z nami zakupy.
- Y… A mogę wszystkie opcje?
Idiotko!!!
- Jasne, czemu nie?
- W mediach będzie wprost huczało: ,,Szczęśliwa fanka One Direction robi z nimi zakupy”. Chcecie tego?
- Jasne, a jak ma na imię śliczna dziewczyna?
Zarumieniłam
się. No, cóż… KOMPLEMENTY PRAWIŁ MI NIALL HORAN! Myślałam, że oszaleję,
miałam ochotę krzyczeć, biegać i wrzeszczeć. Powstrzymałam się. Wdech i
wydech. Z emocji zapomniałam, jak się oddycha.
- Lily.
- A ja… No myślę, że wiesz, ale jednak obowiązuje mnie przedstawić się. Niall jestem, bejbe. Miło mi.
- Harry, słońce.
- Mów mi Liam, złotko.
- Zayn, skarbie.
- Louis, kochanie.
OMG.
- To, co idziemy Lily?
Mocniej
ścisnęłam rączkę od wózka, i popchałam go. A za mną chłopcy. Niall nucił
sobie pod nosem ,,What’s Make You Beautiful”, Harry wyraźnie się do
mnie przystawiał, co wnerwiało Horana. Liam pchał w wózku Louisa i
Zayna. Magicznie. W tym samym momencie, przybiegło do nas czworo
paparazzi. Chłopaki byli wkurzeni, ja nie wiedziałam, co mam myśleć, a
paparazzi zadawali setki pytań. Niall objął mnie ramieniem. O MÓJ BOŻE.
Louis szepnął Niallowi, żeby ze mną uciekali do samochodu, oni zaraz
dojdą. Zaskoczona sytuacją, pobiegłam trzymana za rękę przez Nialla. Za
nim weszliśmy do kabrioleta, ktoś nam nagle cyknął fotkę, jak
trzymaliśmy się za ręce, i weszliśmy do środka. Niall zasiadł za
kierownicą, ja usiadłam z boku, i odjechaliśmy z piskiem opon, nie
biorąc ze sobą chłopaków. Horan był tak skupiony na jeździe, że nie
zwracał na mnie uwagi. Mi to nie przeszkadzało, mogłam się przyglądać
Niallowi, i nic mi nikt nie mówił.
- A jak oni wrócą?
- Kto?
- No… Harry, Louis, Li…
- Ahm. Pewnie zadzwonią po taksówkę.
- Nie będą wkurzeni?
- Nie.
- Czemu na nich nie zaczekaliśmy?
To było pytanie
retoryczne. Świadomość, że jestem sam na sam z Niallem wprost rozpierała
mnie! Niall nie odrywał wzroku od jezdni. Z bliska był jeszcze
przystojniejszy niż w telewizji, i na plakatach.
- A, co miałem pozwolić na to, żeby nam pstrykali foty w samochodzie?
Wydawał się rozdrażniony. Co ja mu zrobiłam?!
- Już nic nie mówię.
- O co ci chodzi, Lily?
- O co chodzi mnie? To ty jakiś naburmuszony jesteś!
Po raz pierwszy
spotkałam One Direction, a co najważniejsze Nialla Horana. I kłóciłam
się z nim po jakiś 10 minutach znajomości. Ściskał kierwonicę, jakby to
mu coś dało. Wyżywał się na niej. To było widać gołym okiem.
- Ja naburmuszony?! Daj spokój, i żałuj sobie, że z Harry’m nie jesteś.
CO?!
- A więc o to ci chodzi? O to, że Harry ze mną flirtował?!
- Nic takiego nie powiedziałem.
- To widać. Jesteś zazdrosny!
- Nie.
- Dobra, no to
mogę Ci powiedzieć, jak bardzo się ucieszyłam, jak zobaczyłam was, One
Direction, a tymbardziej Harry’ego! Och, myślałam że się rozpłynę ze
szczęścia! Jak myślisz wpadłam mu w oko, czy tylko flirtował ze mną dla
zabawy? Mam nadzieję, że da mi swój numer, byłabym przeszczęśliwa, może
umówilibyśmy się? I…
- DOŚĆ.
- Zazdrosny, zazdrosny!
- Ok, zazdrosny. Ale ty na serio z tym Harry’m? Bo wiesz on spotyka się z Taylor Swift, a ja no wiesz… Ja…
- Nie, nie na
serio. Użyłam podstępu, żebyś się przyznał. A ty… Ty… Chciałeś
zaproponować, jaki ty jesteś wspaniały, że preferujesz więcej niż bym
oczekiwała i dostała od Harry’ego. Jak mogłeś tak pomyśleć, i chcieć
powiedzieć?! Jesteście przyjaciółmi!
- Wspominałem Ci już, że jestem zazdrosny?
Rozmawiało nam
się, jak dobrym, starym znajomym. Nawet nie zauważyłam, że od kilku
minut stoimy pod domem One Direction, tak się zagadaliśmy. Przeniosłam
wzrok na ich dom, i… O mój Boże! W życiu nie widziałam takiego domu!
Rozdziawiłam usta, ale Niall tylko zachichotał. Pomyślałam, że nijak tu nie pasuję. Moje stare jeansy, i koszula głośno i jednoznacznie mówiły o mnie, a dizejnerskie ciuchy Nialla, i on sam… To była normalka, że taki on w takim domu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W dodatku moje rozczochrane, długie, kręcone blond włosy… Masakra! No, ale skąd mogłam wiedzieć, że spotkam One Direction? Mogłam się przynajmniej przebrać w coś lepszego, jak wybierałam się do sklepu. O Boże. Nic nie wie Mama gdzie jestem, a zakupów nie zrobiłam. Szlag by to trafił. Wzięłam komórkę i napisałam do Mamy: ,,Nie martw się o mnie, jestem u kolegi, proszę ty zrób zakupy”. - Co? Piszesz na swoim fanclubie, że jesteś w moim domu? - Bardzo śmieszne. - Pytam serio. Czy SMS do koleżanki? - Do mamy, że jestem u kolegi, żeby się nie martwiła. Zatkało go. No, nie jestem taką chwalipiętą! Oczywiście, że chciałabym krzyknąć na cały świat, gdzie jestem, że poznałam Nialla Horana, spotkałam One Direction… Ale wolałam zachować to dla siebie, wątpię żeby ktoś mi w to uwierzył. Gdy miałam wychodzić z samochodu, drzwi otworzył mi Niall. „Dżentelmen”, pomyślałam i posłałam mu ciepły uśmiech. Weszliśmy do środka. Salon… Nie ma słów, żeby opisać tego, co zobaczyłam. Usiadłam na białej, ogromnej kanapie narożnej. Ja nawet w najśmielszych snach o takim domu nie śniłam. - Jesteś może głodna? Z tych wszystkich wrażeń, nie czułam głodu. No, tak na śniadanie jadłam tylko batona. Brzuch zaburczał mi głośno w odpowiedzi. Niall zachichotał, i uznawszy to za odpowiedź, powędrował do kuchni. Po chwili przyniósł mi na tacy omlet z kremem i truskawkami. Zjadłam to łapczywie. Boże, nigdy w życiu czegoś takiego w ustach nie miałam. - Smakowało? - Nie żartuj sobie. - Widzę, że strasznie głodna byłaś. - No. Jadłam na śniadanie tylko batona musli. - Jak ty dziewczyno żyjesz?! Taka jesteś chuda. Tak mało jesz. Ja bez jedzenia żyć nie mogę. - Wiem. Harry lokiem, Niall żarłokiem. Hihi. - Co? - Nie, nic. Po chwili do salonu wpadli: Harry, Louis, Zayn i Liam. Trzęśli się z zimna, we włosach mieli płatki śniegu, i czerwone nosy. Zachichotałam, ale zaraz spoważniałam. ,,Tylko nie to! Śnieg znowu pada?!”, pomyślałam. Chłopcy nie mieli dobrego humoru, raczej zachowywali się leciuuutko, jak wkurzony byk. Niall wytrzeszczył oczy, pobiegł do swojej sypialni, i zamknął się na klucz. Louis zaczął walić pięściami w drzwi. Wytrzeszczyłam oczy. Chłopcy tak wrzeszczeli, że nie zdziwiłabym się, gdyby nie przybiegł w tej chwili tłum fanek…
Rozdziawiłam usta, ale Niall tylko zachichotał. Pomyślałam, że nijak tu nie pasuję. Moje stare jeansy, i koszula głośno i jednoznacznie mówiły o mnie, a dizejnerskie ciuchy Nialla, i on sam… To była normalka, że taki on w takim domu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W dodatku moje rozczochrane, długie, kręcone blond włosy… Masakra! No, ale skąd mogłam wiedzieć, że spotkam One Direction? Mogłam się przynajmniej przebrać w coś lepszego, jak wybierałam się do sklepu. O Boże. Nic nie wie Mama gdzie jestem, a zakupów nie zrobiłam. Szlag by to trafił. Wzięłam komórkę i napisałam do Mamy: ,,Nie martw się o mnie, jestem u kolegi, proszę ty zrób zakupy”. - Co? Piszesz na swoim fanclubie, że jesteś w moim domu? - Bardzo śmieszne. - Pytam serio. Czy SMS do koleżanki? - Do mamy, że jestem u kolegi, żeby się nie martwiła. Zatkało go. No, nie jestem taką chwalipiętą! Oczywiście, że chciałabym krzyknąć na cały świat, gdzie jestem, że poznałam Nialla Horana, spotkałam One Direction… Ale wolałam zachować to dla siebie, wątpię żeby ktoś mi w to uwierzył. Gdy miałam wychodzić z samochodu, drzwi otworzył mi Niall. „Dżentelmen”, pomyślałam i posłałam mu ciepły uśmiech. Weszliśmy do środka. Salon… Nie ma słów, żeby opisać tego, co zobaczyłam. Usiadłam na białej, ogromnej kanapie narożnej. Ja nawet w najśmielszych snach o takim domu nie śniłam. - Jesteś może głodna? Z tych wszystkich wrażeń, nie czułam głodu. No, tak na śniadanie jadłam tylko batona. Brzuch zaburczał mi głośno w odpowiedzi. Niall zachichotał, i uznawszy to za odpowiedź, powędrował do kuchni. Po chwili przyniósł mi na tacy omlet z kremem i truskawkami. Zjadłam to łapczywie. Boże, nigdy w życiu czegoś takiego w ustach nie miałam. - Smakowało? - Nie żartuj sobie. - Widzę, że strasznie głodna byłaś. - No. Jadłam na śniadanie tylko batona musli. - Jak ty dziewczyno żyjesz?! Taka jesteś chuda. Tak mało jesz. Ja bez jedzenia żyć nie mogę. - Wiem. Harry lokiem, Niall żarłokiem. Hihi. - Co? - Nie, nic. Po chwili do salonu wpadli: Harry, Louis, Zayn i Liam. Trzęśli się z zimna, we włosach mieli płatki śniegu, i czerwone nosy. Zachichotałam, ale zaraz spoważniałam. ,,Tylko nie to! Śnieg znowu pada?!”, pomyślałam. Chłopcy nie mieli dobrego humoru, raczej zachowywali się leciuuutko, jak wkurzony byk. Niall wytrzeszczył oczy, pobiegł do swojej sypialni, i zamknął się na klucz. Louis zaczął walić pięściami w drzwi. Wytrzeszczyłam oczy. Chłopcy tak wrzeszczeli, że nie zdziwiłabym się, gdyby nie przybiegł w tej chwili tłum fanek…
Rozdział Pierwszy
Delikatnie
dotykałam opuszkami palców szyby samochodu Mamy. Tak bardzo chciałam
zobaczyć po raz pierwszy Londyn, ale na razie zobaczyłam tylko londyński
śnieg. Poprawiłam nerwowo kosmyk blond włosów. Nigdy nie byłam
przesądna, ale wtedy pomyślałam, że to może zły znak. Westchnęłam. Nagle
z włączonego przez mamę radia, popłynęła muzyka dla moich uszu.
Najnowszy kawałek mojego ulubionego zespołu One Direction. Kiedy Niall śpiewał swój tekst, poczułam motylki w
brzuchu. Mama chciała chyba zmienić stację, ale powstrzymałam ją.
- Nic nie rób, tylko podgłośń, ok?
Pokiwała
niechętnie głową, i podgłośniła. Ooo, taaak. Rozłożyłam się na tylnych
siedzeniach, i śpiewałam w myślach z zespołem. Kochałam śpiewać, ale
Mama nie lubiła 1D, i ich piosenek, a najbardziej jak śpiewałam ich
piosenki. Czułam się taka zrelaksowana, że powoli zaczęłam odpływać, i
kiedy w radiu zaczęli mówić: ,,To był One Direction ze swoim kawałkiem, a
teraz…” zasnęłam. Obudziłam się, gdy Mama gwałtownie zachamowała.
- Co jest?
- Jakiś pies mi tu wyleciał, ale dobrze, że się obudziłaś skarbie, zaraz będziemy na East End.
- Na czym?
- Na naszej dzielnicy.
Po kilku
minutach Mama wjechała naszą czerwoną, starą renówką na opustoszałą
ulicę. Budynki nie prezentowały się najlepiej, poobdzierany tynk,
odłażąca farba. Choć byłam przyzwyczajona do tych warunków, wzdrygnęłam
się. Myślałam, że skoro przeprowadziłyśmy się do Londynu, nasze
mieszkanie będzie na lepszej dzielnicy. Może nie wystrzałowej na, której
są same wille, ale czystym, schludnym, skromnym. Oczywiście jeśli by
Mama planowała tą przeprowadzkę od dawna, charowałaby na lepszy byt w
Londynie, ale skoro była spontaniczna, nie miała zbyt wielu
oszczędności… Tak się cieszyłam, że zamieszkam w Londynie, bo być może
spotkałabym One Direction… No, zawsze można pomarzyć. A mieszkając w ich
mieście, moje małe szanse niewiarygodnie szybko wzrosły na średnie.
Mama w końcu zatrzymała się przed uroczym, białym domkiem ogrodzonym
bramą i zasypanym śniegiem ogródku.. I pewnie to zadecydowało o kupnie
tego domu. Mama kochała ogród.
- I jak ci się podoba?
- No, fajny. Ale pewnie wymaga remontu…
- A właśnie, że nie!
Wyszłyśmy w
końcu z samochodu, Mama otworzyła bramę i wjechała. Zaparkowała na
tyłach domostwa. Po kilku chwilach przyjechał samochód przeprowadzkowy, i
zaczęła się chrzątanina. Faceci łazili w tą i z powrotem z meblami. Po
dwóch godzinach odjechali, i wreszcie weszłam po raz pierwszy do nowego
domu. Kiedy przekroczyłam próg, ujrzałam mały przedpokój. Było tu lustro
(nasze), szafka na buty (również nasza) i jakaś szafa. Przeszłam przez
pierwsze drzwi, i weszłam do łazienki. Kafelki były ładnego,
pomarańczowego koloru. I w ogóle armatura wyglądała, jak nowiuśka, ale
efekt psuła nasza pralka. Wyszłam, i weszłam do kolejnego pomieszczenia.
Znalazłam się w swoim pokoju, który wyglądał tak samo, jak w Cambridge.
Jakbym się nie przeprowadzała. Nawet panele i kolory ściany były
identyczne, no może nie tak wyblaknięte, jak tamte, ale poczułam się,
jak u siebie.
Następnego
ranka, obudziłam się naprawdę wypoczęta. Za oknem śpiewały ptaki, a
cisza w domu była bardzo odprężająca. Żyć, nie umierać. Nagle z podwórka
zaczęły dochodzić dziwne odgłosy szurania. Wstałam z łóżka, i wyjrzałam
przez okno. Mama odśnieżała podwórze. No, tak. Dla niej każda minuta
musiała być wykorzystana z jakimś efektem pracy. Jej motto to ,,Nie ma
obijania się!”. Odeszłam od okna, i otworzyłam swoją szafę. Część ubrań
jeszcze była w walizce, a część już w szafie. Szybko się ubrałam ubrałam i pobiegłam do
kuchni. Zjadłam na szybko batona musli z podróży do Londynu i po
założeniu kurtki i butów wybiegłam na dwór.
- Mamo!
- CO?
Mama była
spocona i włosy sterczały jej na wszystkie strony. Z całego serca,
życzyłam jej, jak najlepiej. Żeby ułożyła sobie życie od nowa, zakochała
się, i zadbała, a w takim stanie nikt na pewno by jej nie zaprosił na
randkę. No, bo w końcu praca jest najważniejsza, na co jej miłość? Już
jedno małżeństwo miała i jej nie wypaliło. Ja mam o siebie dbać, bo ja
jestem młoda, bo kurczę ona już nie ma prawa do miłości!
- Jest dopiero dziewiąta!
- No i, co z tego? Podwórko same się nie odśnieży, a najlepiej zacząć najwcześniej, bo potem ma się czas na inne obowiązki.
- Mamo, ja się zajmę odśnieżaniem, a ty… Załatw coś na Święta, bo są za tydzień, a u nas nawet nie zaczęły się przygotowania!
- Och,
rzeczywiście. Zapomniałam! Porządki, zakupy, prezenty… Och, już lecę po
portfel i po klucze. Ale skarbie, jesteś pewna, że chcesz odśnieżać?
- Jak najbardziej.
Chwyciłam
łopatę Mamy, i zabrałam się do roboty. Mama po pięciu minutach,
pojechała do sklepu. Po godzinie, odśnieżyłam podwórko. Czerwonej
renówki z Mamą jeszcze nie było widać, ale wiadomo, świąteczne zakupy,
te szaleństwo… Wzięłam łopatę, i włożyłam ją do drewnianej komórki na
narzędzia. I w tym samym czasie, rozdzwoniła się moja komórka…
Prolog
- Ale ja chcę, żeby to było nasze ostatnie pożegnanie. Proszę, już nigdzie nie wyjeżdżaj. Obiecaj mi to.
Milczał. Nie mógł mi
tego obiecać. Jak mogłam być taka głupia?! Związałam się ze sławnym
chłopakiem to teraz mam za swoje. Wiatr poruszał liśćmi. Przeraźliwe
cicho obijało mi się o uszy. Wzdrygnęłam się. Mój chłopak ścisnął mi
ręce. Zrobiło mi się jednocześnie cieplej na sercu, a zarazem zimno.
Nie. Nie mogłam dłużej cierpieć. Nie mogłam dłużej tęsknić.
- Niall, posłu…
- Nie mogę ci tego obiecać! Kocham cię, ale nie mogę ci tego obiecać!
Łzy piekły mnie pod
powiekami. Wiem, że nie mógł mi tego obiecać. Nie będę go za to
obwiniać, ale ja już tak dłużej nie potrafię. Nie mogę. Jego oczy… Tak
intensywnie niebeskie, hipnotyzujące wpatrywały się we mnie. Wzięłam
głęboki oddech, i wypuściłam powietrze. Spojrzał na mnie z przechyloną
głową na bok, jakby zastanawiał się o, co mi chodzi. Boże. Nie, Niall
nie rób takiej minki. Zaraz się rozkleję. Odwróciłam wzrok. Nie mogłabym
być tak zdecydowana, gdy patrzył na mnie ktoś kogo naprawdę pokochałam z
miną zaciekawionego, a zarazem smutnego szczeniaczka.
- Niall, ja już tak dłużej nie mogę. Ja… Ty… My… Oddaliliśmy się od siebie. Zbyt często wyjeżdżasz z Londynu. To koniec.
- Co? Lily, nie. Ja ci to wynagrodzę…
- Czym? Wspólnymi chwilami? Wątpię.
W jego oczach
dostrzegłam łzy. Pocierpi i znajdzie inną dziewczynę. W końcu spośród
miliona fanek, które marzą o tej posadzie, z pewnością wyłoni sobie
ideał, któremu nie będą przeszkadzać te jego nieobecności i wyjazdy,
trase koncertowe.
- Wiem, że spędzamy ze sobą mało czasu, ale ja… Ja to naprawię!
- Nasz związek nie jest… nie był jakimś przedmiotem, który da się zreperować, trzymaj się.
Niall krzyczał za mną
„Lily, proszę nie odchodź!”, ale odeszłam. Nie biegł za mną, więc nie
cierpiał. To było na pokaz. Wbiłam to sobie do mózgu tak ostro, jak
paznokcie w dłoń, żeby się nie rozpłakać i wrócić do niego. Przez całą
drogę do domu miałam pustą głowę. Nie miałam żadnych myśli. Tylko szłam,
jak nakręcany robot. Przed domem rozdzwoniła się moja komórka. Piosenka
napisana od Nialla specjalnie dla mnie ,,I love you, Lily” brzmiała tak
pięknie, jak zawsze. Spojrzałam niechętnie na ekran i przeczytałam:
Niall Horan <3 Odrzuciłam wszystkie, czternaście połączeń. Weszłam do
domu i bez powiedzenia: ,,Cześć mamo, nie jestem głodna!”, wbiegłam do
swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko w butach, i zalałam się łzami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)