czwartek, 10 października 2013

Rozdział Piąty

I rzeczywiście, kilka minut później wsiedliśmy do samochodu, ale najwyraźniej Niall nie miał jeszcze w planach odwieść mnie do domu. Zorientowałam się, dopiero wtedy, gdy zrozumiałam, że budynki, które mijaliśmy nie były nawet w pobliżu East End. Gdzie on mnie wiezie? Nie, błagam nie. Tylko nie… I rzeczywiście. Prawda była przerażająca. Dom 1D stał przede mną, jak żywy człowiek. Bałam się, spojrzeć Harry’emu w oczy. Tak, to prawda. Tłumaczyłam sobie, że tamten pocałunek nic nie znaczył, ale teraz… Przemyślałam to i dziwnie patrzeć mi na kogoś, kto cię pocałował, ale nic nie czuje. Nie, ja nie jestem w nim zakochana, ale… Ja dotychczas zawsze byłam nieśmiała, czekałam na swojego Księcia z Bajki, aby to jego pierwszy raz pocałować, a tu oddałam swój pierwszy pocałunek w ręce gościa, który całuje się przynajmniej pięć razy w tygodniu i, który aktualnie spotyka się z Taylor Swift. No, błagam. Co taka dziewczyna mogłaby zrobić szarej myszce, która bezpodstawnie całuje jej chłopaka?
- Niall, nie wiem czy to dobry pomysł.
Chciałabym już teraz wracać do domu, chociaż jeszcze przed kilka minutami, miałam rychłą nadzieję, że spędzę jeszcze trochę czasu z Niallem. Już wolałabym jechać do tego jego Nando’s i się napchać fast foodami choć ich nie lubię, czy co oni tam podają.
- Ale, dlaczego?
- Bo… Ja…
- Rozumiem.
- Serio? Myślałam, że będę musiała cię okłamywać.
- Szkoda, że nas nie polubiłaś.
- Co? Nie, to nie to! Ja was uwielbiam, wierz mi. Jednak to był dobry pomysł, wiesz… Mam jakąś dziwną huśtawkę nastrojów. O, znów zły pomysł! A nie, jednak świetny! Lepszego wymyśleć nie mogłeś!
- Kobiety…
- Kobietą jeszcze prawnie nie jestem!
- Dziewczyny…
- Od razu lepiej, Nialler.
- Nialler?! Wiesz ty, co?
- Co?
Posłałam mu swój słodki uśmieszek, od razu odpuścił. Uff. A teraz muszę robić, jak najwięcej żeby uniknąć Harry’ego. A jak się Harry, kurczę bladę wygada? Co wtedy? Nabrałam dużo powietrza i wypuściłam je. Tak, bałam się. Bo spotkam chłopaka, który mnie pocałował, tak? Ale, ja po prostu nie mogłabym mu spojrzeć w oczy. Nic mnie z nim nie łączy, a tu nagle pocałunek… A, co wtedy sobie pomyślałam? „Och, jestem mu wdzięczna!”. Wyszliśmy z samochodu i Niall nacisnął klamkę. Zaczął grzebać w kieszeni, poszukując kluczy. „Może jest nadzieja, że ich nie ma?”, pomyślałam. I rzeczywiście, gdy udało nam się wejść do środka, willa była pusta. Niall znalazł na blacie w kuchni liścik. ,,Cześć Niall! Jeśli to czytasz to znaczy, że nas nie zastałeś w domu. Więc, tak. Harry jest na randeczce z Taylor, a ja Liaś oraz Louis z nudów wybraliśmy się na mecz. Szkoda, że na nasz męski wieczór Ciebie i Hazzy zabrakło, ale się trudno mówi. Już niedługo dziewczyny nas rozdzielą. Lou mnie łokciem trąca, żebym tego nie pisał, ale to są jego słowa! Dobra, pozdrawiam. Zayn i reszta, ha!” – przeczytał na głos Niall. Uff. Westchnęłam w myślach. Ulga, jaką odczułam, była hm, powiedzmy odprężająca! Postanowiliśmy, więc we dwójkę posiedzieć przed TV. Usiedliśmy na białej, skórzanej kanapie w stylowym salonie. Za oknem były cudne widoki, ale interesowaliśmy się teraz tylko popcornem z masłem i komedią romantyczną ,,Ona to on”. Właściwie nie spodziewałam się, że Niall zechce to oglądać, przecież to bardziej dla dziewczyn, ale on śmiał się głośniej i częściej niż ja. Głównie, dlatego że ja oglądam to chyba z piąty raz. Podobało mi się to, jak Nialler się śmieje. Jego śmiech, proste „Ha ha ha”, a takie wyraziste i słodkie. Urocze, zabawne… STOP, NIE MYŚL TAK O SWOIM KOLEDZE, TO TWÓJ KUMPEL.
- Wiesz, nigdy tak się nie bawiłem, ale doszedłem też do wniosku, że bez chłopaków się nudzę.
- Ach, czyli bawisz się super, ale z chłopakami byłoby lepiej?!
- Właściwie, tak. Nie, że ja…
- Wiesz co?! Piszą, że jesteś smutny, bo inni sobie ułożyli życie tylko ty jesteś singlem, ale twoje życie kręci się w okół One Direction i twoich przyszywanych braci. Liama, Louisa, Harry’ego i Zayna! Dlatego wciąż nie masz dziewczyny, a koleżanka to i tak nie to samo, co chłopaki! To po, co ty mnie zaprosiłeś do siebie i w ogóle?! To scenka, bo chłopcy nie mieli wcześniej ochoty się z tobą zabawić?! Taka szopka, tak?!
- To nie tak, a poza tym gdybym chciał miałbym dziewczynę już DZIŚ WIECZOREM.
- Super! A, ja gdybym chciała mogła mieć chłopaka już … W tym samym czasie, co ty, ok?!
- Ekstra! To, zakład? Jeśli ja będę miał dziewczynę dziś wieczorem, powiesz publicznie, że mnie kochasz i całujesz plakaty z moją podobizną, a zeszyt od matematyki w, której piszesz Lily Horan spoczywa pod twoją poduszką.
- Dobra, a jeśli ja będę miała chłopaka dziś wieczorem, przyznasz publicznie, że jesteś tchórzem, samolubem uważasz, że dziewczyny nie powinny być traktowane równo do chłopaków i jesteś natrętem dla Lily Arrow.
- Super!
- Super!
- Świetnie!
- Świetnie!
- Ekstra!
- Ekstra!
- To zakład!
Po zakładzie, wnerwiona po całości, włożyłam buty, kurtkę i wyszłam z ich super chaty, bo nie ma, jak chwalenie się swoją willą na królewskiej dzielnicy, a poza tym prawienie jej morałów, jaka ja jestem nudna, bo chłopcy są fajniejsi. Nie miałam pojęcia w, którą stronę na East End, ale nic mnie to nie obchodziło. Czułam, że jestem czerwona z wściekłości po całe uszy, ale co tam! Ochłonęłam trochę na zimnie. Właściwie Niall nie prawił mi morałów, że jestem nudna, a chłopcy są fajniejsi, ale to nie zmienia faktów, że bawił się ze mną świetnie, jak nigdy, ale i tak bez chłopaków są nudy. Czyli jasno dał mi do zrozumienia, że jestem nudziarą. W dodatku zaczął padać śnieg, ja nie miałam pojęcia, jak wrócić do domu, a do mamy nie zadzwonię, bo pewnie powiedziałaby „A, gdzie twój chłopak Niall? On nie może cię odwieźć, widziałam przez okno, jaką ma superbrykę…”! Też mi, mama. Dobra, poradzę sobie. Odwróciłam się kontrolnie. Nie. Pan-Mam-Wszystko-W-Dupie, nawet nie wybiegł i krzyknął, że mnie podwiezie. Sprawdziłam telefon. SMS-a, też nie przysłał. OK, najwyżej zamarznę. Och, pewnie mnie nie zawiezie, bo szuka swojej dziewczyny. Po, co ja się zakładałam?! Zanim, ja dojdę do domu, a wątpię, że to zrobię, on będzie miał dziewczynę, jakąś fankę, ja przegram i to będzie masakra! Była godzina szesnasta trzydzieści pięć. Zaraz się ściemni, o już jest ciemno. No, tak. W zimie zawsze dni trwają krócej. Jeszcze, ktoś mnie okradnie? Albo, co najgorsze… Nagle poczułam, że jakiś samochód cicho za mną jedzie. Powoli, tak czyli żeby nie spuścić mnie z oka i nie przejechać. Nie chciałam się odwrócić, bo się bałam. A może to Niall? Nie, nie odwracaj się. Przyśpieszyłam kroku, samochód też przyśpieszył. W końcu auto zapibczało. No, więc machinalnie odwróciłam się. Nikogo nie widziałam przez przyciemnianą szybę. Samochód podjechał obok mnie, zniżył szybę i z okna wyłoniły się tak dobrze, znane mi brązowe loki. Uśmiech też znany.
- Potrzebuje, pani podwózkę?
Zrezygnowana kiwnęłam głową. Czyżby Niall napisał do niego, żeby zrezygnował z randki z Taylor i przyjechał po mnie, bo się trochę o mnie martwi, ale nie narazi swojej dumy? Mimo to wsiadłam do auta. Było w nim ciepło, podgrzewanie było włączone. Harry zrobił minutowy postój i z tylnego siedzenia wziął koc, którym mnie opatulił. Miałam wprawdzie szalik i czapkę, którą wcześniej nosił Niall, żeby skryć się przed fankami, ale było mi przeraźliwie zimno. Koc dawał mi dużo ciepła. Mmm… Dopiero teraz poczułam, że palce mi zamarzły. Zapisać sobie w pamięci: „Noś rękawiczki na przyszłość”. Harry dodał gazu i ruszyliśmy.
- Co tu robisz?
- Wracając z koszmarnej randki, postanowiłem że wstąpię do baru, coś sobie wypiję na pocieszanie i spotkałem ciebie. Szczęście, bo jeszcze upiłbym się.
- To ty pijesz?
- Jestem normalnym osiemnastolatkiem, jak każdy. A już wkrótce skończę dziewiętnaście.
- O, prawie na początku 2013 roku.
- A ty kiedy masz urodziny?
- Ósmego lipca.
- W ładną porę roku, lato. A ja w zimie.
- To co? Każda pora roku ma swój urok.
- A tak w ogóle, ile masz lat, Lily?
- Siedemnaście. A coś wspominałeś o koszmarnej randce, czy coś w tym stylu.
- A, tak. Już nigdy się z tą wampirzycą nie umówię.
- Co się stało?
- Och, jest koszmarna. Ktoś mądry mnie ostrzegł, że szuka partnerów i robi wszystko, by złamał jej serce, a potem pisze piosenkę, jak cierpi i zarabia pieniądze na facetach. Ale mimo to umawiałem się z nią, ale dostrzegłem w porę, że taka jest. Nieważne, jak. Cieszę się, że skończyłem z nią. Mam więcej czasu na to, żeby zwrócić twoją uwagę i zabrać cię Horanowi.
- Mógłbyś?
- A chcesz?
- Marzę o tym, a do wieczora muszę posiadać chłopaka.
- Dlacze…
- Zakład z Panem Horanem, Wielmożnym Panem.
- Rozumiem. Wiem, Niall potrafi być irytujący.
- Tsa, znamy się jeden dzień, a już dwa razy się kłóciliśmy.
- Słuchaj, jak Lou zjadł mu ostatnie chipsy nie odzywał się do niego godzinę, ale jak ja dałem mu kasę, żeby kupił mi hamburgera, kupił owszem, ale zjadł go sam. Potem, gdy się na niego wkurzyłem powiedział, że robię aferę. Tak już z Niallem jest.
Harry niestety w końcu podjechał pod mój dom. Tak przyjemnie nam się rozmawiało, mogłabym go słuchać i słuchać. Spojrzałam w jego urocze, zielone oczy. Duże, pełne życia… Jak mogłam do tej pory uznawać Nialla za swojego ulubieńca i swój ideał? Pfff! Teraz poczułam, że nie żałuję tego pocałunku. Cieszę się, że Harry to zrobił. Uśmiechnęłam się do niego, a on posłał mi ciepły, swój zabójczy uśmiech na, który wszystkie jego fanki lecą. Nie wiedziałam, co powiedzieć, a musiałam już wysiadać. Czułam, że mama wygląda przez okno i nas obserwuje.
- To, co z tym chłopakiem, jest już prawie piąta… Wieczór wkrótce, a ja mogę przegrać zakład!
- Cóż, zróbmy tak. Zapraszam cię na randkę. Potem powiemy Niallowi, że jesteśmy razem. Ty wygrasz zakład, ja zagram na nosie Taylor. Chociaż wczoraj po odwiezieniu cię, zdradziłem ją… To i tak nie wiedziała o tym.
- Zdradziłeś ją? A no tak, pocałowałeś mnie…
- A tak poza tym, co musisz zrobić, jak przegrasz zakład?
- Publicznie się ośmieszyć wyznaniami mojego rzekomego zakochania się w Księciu Niallu.
- Ok, to będziesz gotowa na naszą randkę o osiemnastej?
- Mhm.
- Cieszę się, że tak długo się nie szykujesz. Na Księżniczkę Swift czekałem cztery godziny, aż się wypindrzyła. Tylko ubierz się ciepło.
- Nie gwarantuję, ale postaram się dobrze wyglądać.
- To cześć.
- Pa.
Pocałowałam go w policzek i zwiałam z samochodu. Odjechał powoli, jakby chciał przez to pokazać, że się nie może doczekać spotkania i, że nie chce mnie opuszczać. Wprawdzie Harry był atrakcyjny, ale chciałam spotkać się z nim i w ogóle dla zemsty. Po chwili mama powiedziała, że ten Niall musi być super skoro tyle z nim spędziłam czasu. Nie odpowiedziałam jej, weszłam do pokoju. Po chwili otrzymałam SMS-a od Horana: ,,No cześć. Właśnie pozbyłem się tytułu singla. Mam dziewczynę. Ha! Pewnie ty nie masz chłopaka. A ja już mam dziewczynę, przed ustalonym czasem. Pozdrawiam, singielkę.” Szybko odpisałam mu i wcisnęłam WYŚLIJ. ,,Witaj. Wiesz, bardzo się mylisz. Singielką nie jestem od bardzo dawna, bo zaraz po wyjściu z waszego mieszkania, znalazłam swojego chłopaka. CHŁOPAKA MARZEŃ. Umówiliśmy się na osiemnastą. A zgadniesz, kto został moim chłopakiem?” Z pewnością nie zgadnie, kto. Właśnie doszła godzina siedemnasta. Zaraz trzeba będzie się przygotowywać do randki… ,,Pewnie przypadkowy pozer. Ty chyba masz talent do poznawania takich?” Phi! Jaki talent do poznawiania pozerów?! Nic o mnie nie wie. Postanowiłam go ośmieszyć ciętą ripostę. ,,Mówisz o sobie? Tak, wiem. Jesteś przypadkowym pozerem, ale ja nie mam talentu do poznawania takich. To ty masz talent do poznawania niesamowitych dziewczyn i przepuszczasz okazje do chociaż kolegowania się z nimi, a moim chłopakiem, co tu kryć. O BOZIU, MÓJ IDOL. Harry Styles <3″ Wysłanie tego SMS-a sprawiło mi tyle radości, że poczułam się, jak dziecko, które otrzymało swój wymarzony prezent pod choinkę. No, tak. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami. ,,Blefujesz!” O… Nie postanowił mi odpłacić pięknym za nadobne, gdy nazwałam go przypadkowym pozerem, ale stwierdza iż kłamię do swojego związku z Stylesem. Huhuhuhu, jakiego zazdrośnika my tu mamy! ,,Harry wrócił? Bo on mnie podwoził. Gentleman, nie to, co ty! Jak wróci, spytaj go. A teraz cię przepraszam, trwają przygotowania na naszą romantyczną randkę. Do widzenia, Panie Horan.” Tak. Niech ma za swoje. Niech poczuje, że dla mnie jest już tylko niczym innym, jak nic nieznaczącym Panem Horan. Rzuciłam telefon na łóżko i stanęłam przed szafą. Postanowiłam, że dzisiaj zaszaleję. Wprawdzie miałam nawet dużo modnych kreacji z przesyłek od cioci z Francji, prawdziwej miłośniczki mody i od taty, który przesyłał paczki z ubraniami i alimentami, ale zaszalałam! W końcu po piętnastu minutach przymierzania i myślenia włożyłam cudną, pomarańczową sukienkę, buty na szpilkach i akcesoria akcesoria. Zrobiłam lekki make-up w kolorach, które pasowały do ubioru i wyprostowałam włosy, po czym poprosiłam zdziwioną mamę, że ponownie wychodzę o fryzurę. Zrobiła taką o, jaką ją poprosiłam:


  Pomyślałam, że wyglądam idealnie. Pochwyciłam ciepły żakiet o kolorze obcasów i usłyszałam dzwonek do drzwi. ,,To pewnie Harry”, pomyślałam. Otworzyłam mu drzwi i pokazałam rząd białych zębów.
- Wow.
- Dzięki, ty też wyglądasz… Wow.
- Dzięki. Ale ty… Nie musiałaś się dla mnie tak wystrajać.
- A ty? Marynarka… Jak na bal maturalny.


 
- No, bez przesady, bo się zarumienię.
- No, OK. To, gdzie idziemy?
- Najpierw muszę się upewnić, że będzie ci w tym ciepło.
- Ciepło, ciepło…
Ojej. Był taki troskliwy. Nie to, co Niall. Czemu ciągle myślę o Niallu? Muszę wybić go sobie z głowy! Uśmiechnęłam się do Harry’ego, on do mnie. Boże. Ja nie mogłam zapomnieć o tym przeklętym Horanie! W dodatku idę na randkę dla zemsty. Skrzywdę uczucia Harry’ego. I Nialla. Kiedyś byłam miłą, szarą myszką. Nieśmiałą. Cóż, ale dzień znania tych „normalnych” chłopaków z One Direction i już zły wpływ na mnie mają! Jestem wredna. W tej samej chwili…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz