czwartek, 3 października 2013

Rozdział Drugi

Czerwonej renówki z Mamą jeszcze nie było widać, ale wiadomo, świąteczne zakupy, te szaleństwo… Wzięłam łopatę, i włożyłam ją do drewnianej komórki na narzędzia. I w tym samym czasie, rozdzwoniła się moja komórka… Chwyciłam ją. Spojrzałam na ekran „Mama”. - Halo? - Córeczko, jeśli możesz skocz na dzielnicę Bloombsbury do jakieś marketu po coś do jedzenia na dzisiaj. - A ty nie możesz? - Ja kupuję choinkę. - No OK, pa. - Pa. Rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni. Ha! Z pewnością trafię na tą dzielnicę, nie ma co. Z domu obok zobaczyłam jakiegoś staruszka, najwyraźniej naszego sąsiada. Hm. Może nie jest groźny? No jakby chciał mi coś zrobić, z pewnością bym go powaliła. Decyzje, decyzje… Podszedł już do swojego ciemnozielonego samochodu, już wyjmował kluczyki z kieszeni. Podeszłam do płotu. - Dzień dobry! Przepraszam! Przepraszam, pana? Staruszek odwrócił się w moją stronę, i uśmiechnął. - Dzień dobry. W czym mogę służyć? - Bo ja… Ja się wczoraj tu wprowadziłam z mamą, wie pan? Dlatego pewnie nie mieliśmy okazji porozmawiać, ale tak naprawdę to ja chciałam spytać, czy może pan nie wybiera się na Bloombsbury? - Właśnie tam jadę! Potrzebuje panienka podwózkę? - Lily. No… Właściwie tak. - No to wskakuj, Lily! Przeskoczyłam zwinnie przez płot, i znalazłam się na podwórku staruszka. Uśmiechnął się do mnie zachęcająco, i weszłam do samochodu. W środku było ciepło, wygodnie i pachniało fiołkami. Przepiękny zapach. Starszy pan przekręcił kluczyk i już po chwili jechaliśmy na Bloombsbury. Z radia grał jakiś nudny klasyk, ale co miałam mu powiedzieć? Ważne, że mnie podwoził. Mijaliśmy różne budynki, różnych ludzi i zwierzęta. Domy, sklepy, szkoły, parki. Wszystko mnie tak ciekawiło, że chciałam wysiąść i wszystko pozwiedzać. Ale Londyn jest wielki, nigdy w życiu nie zobaczyłabym wszystkich jego zakątków. Na ścianie jakiegoś ogromnego wieżowca, wisiał bilbord z reklamą One Direction. Minęliśmy jakiegoś chłopaka na rolkach i słuchawkami w uszach. Wyobraziłam sobie, że jadę BMW z Niallem Horanem, w przewspaniałej sukience, słuchając kawałków 1D… Czułam się, jakby to była prawda i zaczęłam podrygiwać nogą do nie grającej piosenki ,,One Thing”. - Widzę, że lubisz Mozarta, co? Och. No, tak to wyglądało, jakby mi się podobała ta kompozycja, w końcu podrygiwałam. - Nie. - Nie ma się czego wstydzić. No to, gdzie wysiadasz? - Pod jakimś marketem. No takim, gdzie można kupić coś do jedzenia. - No to może Borough Market? Borough Market?! Jeju, czemu na to wcześniej nie wpadłam?! One Direction uwielbiają tu kupować coś do jedzenia. Zwłaszcza Niall. Byłam tak sparaliżowana z wrażenia, że nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Dlatego energicznie pokiwałam głową, i już po chwili, wysiadłam z samochodu i powiedziawszy „Do widzenia”, zamknęłam drzwi. Przede mną stał ogromny market. Właściwie to nie miałam pojęcia, co kupić, ale też nie chciałam dzwonić do mamy. Dlatego wzięłam wózek, i wybrałam się na wyprawę, gdy nagle ze sklepu wyjechał wózek pchany jednym chłopakiem, a czwórka siedziała w nim. Nic nie było w wózku, więc ci idioci chcieli tylko się przejachać wózkiem sklepowym? Żena… Zaraz, zaraz… CZY TO NIE JEST ONE DIRECTION?! Stałam, jak sparaliżowana, i patrzyłam jak Niall Horan, Harry Styles, Liam Payne i Zayn Malik wyskakują z wózka, i krzyczą do Louisa Tomlinsona, klepiąc go: „To było dobre, stary! Musisz się przejechać!”. Moje szanse na spotkanie One Direction dzwoniły mi w uszach stoma procentami, a w głowie krzyczałam: O MÓJ BOŻE TO 1D! Nie wiedziałam, co mam robić, ale musiałam działać, bo szykowali się, żeby iść do sklepu, a potem jak ich znajdę w tym tłumie?! Wzięłam głęboki wdech i wydech. Dasz radę. Podeszłam do nich, i nie mogłam nic powiedzieć. Chłopcy patrzyli się na mnie z podniesionymi brwiami, i wymieniając spojrzenia, chichotali. Zrobiłam z siebie mega kretynkę. - Czy mogę…? - Zrobić sobie z nami zdjęcie? - Albo dostać nasze autografy? - Ewentualnie, zrobić z nami zakupy. - Y… A mogę wszystkie opcje? Idiotko!!! - Jasne, czemu nie? - W mediach będzie wprost huczało: ,,Szczęśliwa fanka One Direction robi z nimi zakupy”. Chcecie tego? - Jasne, a jak ma na imię śliczna dziewczyna? Zarumieniłam się. No, cóż… KOMPLEMENTY PRAWIŁ MI NIALL HORAN! Myślałam, że oszaleję, miałam ochotę krzyczeć, biegać i wrzeszczeć. Powstrzymałam się. Wdech i wydech. Z emocji zapomniałam, jak się oddycha. - Lily. - A ja… No myślę, że wiesz, ale jednak obowiązuje mnie przedstawić się. Niall jestem, bejbe. Miło mi. - Harry, słońce. - Mów mi Liam, złotko. - Zayn, skarbie. - Louis, kochanie. OMG. - To, co idziemy Lily? Mocniej ścisnęłam rączkę od wózka, i popchałam go. A za mną chłopcy. Niall nucił sobie pod nosem ,,What’s Make You Beautiful”, Harry wyraźnie się do mnie przystawiał, co wnerwiało Horana. Liam pchał w wózku Louisa i Zayna. Magicznie. W tym samym momencie, przybiegło do nas czworo paparazzi. Chłopaki byli wkurzeni, ja nie wiedziałam, co mam myśleć, a paparazzi zadawali setki pytań. Niall objął mnie ramieniem. O MÓJ BOŻE. Louis szepnął Niallowi, żeby ze mną uciekali do samochodu, oni zaraz dojdą. Zaskoczona sytuacją, pobiegłam trzymana za rękę przez Nialla. Za nim weszliśmy do kabrioleta, ktoś nam nagle cyknął fotkę, jak trzymaliśmy się za ręce, i weszliśmy do środka. Niall zasiadł za kierownicą, ja usiadłam z boku, i odjechaliśmy z piskiem opon, nie biorąc ze sobą chłopaków. Horan był tak skupiony na jeździe, że nie zwracał na mnie uwagi. Mi to nie przeszkadzało, mogłam się przyglądać Niallowi, i nic mi nikt nie mówił. - A jak oni wrócą? - Kto? - No… Harry, Louis, Li… - Ahm. Pewnie zadzwonią po taksówkę. - Nie będą wkurzeni? - Nie. - Czemu na nich nie zaczekaliśmy? To było pytanie retoryczne. Świadomość, że jestem sam na sam z Niallem wprost rozpierała mnie! Niall nie odrywał wzroku od jezdni. Z bliska był jeszcze przystojniejszy niż w telewizji, i na plakatach. - A, co miałem pozwolić na to, żeby nam pstrykali foty w samochodzie? Wydawał się rozdrażniony. Co ja mu zrobiłam?! - Już nic nie mówię. - O co ci chodzi, Lily? - O co chodzi mnie? To ty jakiś naburmuszony jesteś! Po raz pierwszy spotkałam One Direction, a co najważniejsze Nialla Horana. I kłóciłam się z nim po jakiś 10 minutach znajomości. Ściskał kierwonicę, jakby to mu coś dało. Wyżywał się na niej. To było widać gołym okiem. - Ja naburmuszony?! Daj spokój, i żałuj sobie, że z Harry’m nie jesteś. CO?! - A więc o to ci chodzi? O to, że Harry ze mną flirtował?! - Nic takiego nie powiedziałem. - To widać. Jesteś zazdrosny! - Nie. - Dobra, no to mogę Ci powiedzieć, jak bardzo się ucieszyłam, jak zobaczyłam was, One Direction, a tymbardziej Harry’ego! Och, myślałam że się rozpłynę ze szczęścia! Jak myślisz wpadłam mu w oko, czy tylko flirtował ze mną dla zabawy? Mam nadzieję, że da mi swój numer, byłabym przeszczęśliwa, może umówilibyśmy się? I… - DOŚĆ. - Zazdrosny, zazdrosny! - Ok, zazdrosny. Ale ty na serio z tym Harry’m? Bo wiesz on spotyka się z Taylor Swift, a ja no wiesz… Ja… - Nie, nie na serio. Użyłam podstępu, żebyś się przyznał. A ty… Ty… Chciałeś zaproponować, jaki ty jesteś wspaniały, że preferujesz więcej niż bym oczekiwała i dostała od Harry’ego. Jak mogłeś tak pomyśleć, i chcieć powiedzieć?! Jesteście przyjaciółmi! - Wspominałem Ci już, że jestem zazdrosny? Rozmawiało nam się, jak dobrym, starym znajomym. Nawet nie zauważyłam, że od kilku minut stoimy pod domem One Direction, tak się zagadaliśmy. Przeniosłam wzrok na ich dom, i… O mój  Boże! W życiu nie widziałam takiego domu!
  Rozdziawiłam usta, ale Niall tylko zachichotał. Pomyślałam, że nijak tu nie pasuję. Moje stare jeansy, i koszula głośno i jednoznacznie mówiły o mnie, a dizejnerskie ciuchy Nialla, i on sam… To była normalka, że taki on w takim domu. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. W dodatku moje rozczochrane, długie, kręcone blond włosy… Masakra! No, ale skąd mogłam wiedzieć, że spotkam One Direction? Mogłam się przynajmniej przebrać w coś lepszego, jak wybierałam się do sklepu. O Boże. Nic nie wie Mama gdzie jestem, a zakupów nie zrobiłam. Szlag by to trafił. Wzięłam komórkę i napisałam do Mamy: ,,Nie martw się o mnie, jestem u kolegi, proszę ty zrób zakupy”. - Co? Piszesz na swoim fanclubie, że jesteś w moim domu? - Bardzo śmieszne. - Pytam serio. Czy SMS do koleżanki? - Do mamy, że jestem u kolegi, żeby się nie martwiła. Zatkało go. No, nie jestem taką chwalipiętą! Oczywiście, że chciałabym krzyknąć na cały świat, gdzie jestem, że poznałam Nialla Horana, spotkałam One Direction… Ale wolałam zachować to dla siebie, wątpię żeby ktoś mi w to uwierzył. Gdy miałam wychodzić z samochodu, drzwi otworzył mi Niall. „Dżentelmen”, pomyślałam i posłałam mu ciepły uśmiech. Weszliśmy do środka. Salon… Nie ma słów, żeby opisać tego, co zobaczyłam. Usiadłam na białej, ogromnej kanapie narożnej. Ja nawet w najśmielszych snach o takim domu nie śniłam. - Jesteś może głodna? Z tych wszystkich wrażeń, nie czułam głodu. No, tak na śniadanie jadłam tylko batona. Brzuch zaburczał mi głośno w odpowiedzi. Niall zachichotał, i uznawszy to za odpowiedź, powędrował do kuchni. Po chwili przyniósł mi na tacy omlet z kremem i truskawkami. Zjadłam to łapczywie. Boże, nigdy w życiu czegoś takiego w ustach nie miałam. - Smakowało? - Nie żartuj sobie. - Widzę, że strasznie głodna byłaś. - No. Jadłam na śniadanie tylko batona musli. - Jak ty dziewczyno żyjesz?! Taka jesteś chuda. Tak mało jesz. Ja bez jedzenia żyć nie mogę. - Wiem. Harry lokiem, Niall żarłokiem. Hihi. - Co? - Nie, nic. Po chwili do salonu wpadli: Harry, Louis, Zayn i Liam. Trzęśli się z zimna, we włosach mieli płatki śniegu, i czerwone nosy. Zachichotałam, ale zaraz spoważniałam. ,,Tylko nie to! Śnieg znowu pada?!”, pomyślałam. Chłopcy nie mieli dobrego humoru, raczej zachowywali się leciuuutko, jak wkurzony byk. Niall wytrzeszczył oczy, pobiegł do swojej sypialni, i zamknął się na klucz. Louis zaczął walić pięściami w drzwi. Wytrzeszczyłam oczy. Chłopcy tak wrzeszczeli, że nie zdziwiłabym się, gdyby nie przybiegł w tej chwili tłum fanek…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz