poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział Siódmy

I nagle przed samochód Nialla wybiegła Rabelle! Niall próbował zahamować, ale była zbyt blisko. Pamiętam tylko, jej przerażoną twarz na masce, to że Niall trzymał mnie za rękę, a ja łzawiłam. Potem widziałam, jak ciało Rabelle ląduje na chodniku, a my przybliżamy się do szyby wystawowej galerii. A potem rozdzierający ból w czaszce i świat spowił przerażający mrok.
                                                                 ***
Gdy się obudziłam był poranek, następny dzień. Tak przynajmniej myślałam. Gdy otworzyłam oczy, poraziła mnie biel. Poczułam, że ktoś mnie mocno ściska za rękę. Spojrzałam w tamtą stronę, to był Niall. Uśmiechnęłam się do niego, ale poczułam, że bardziej wyszedł mi grymas. Chłopak wytrzeszczył oczy i rozpłakał się. Obok mnie stała mama. Na końcu łóżka siedzieli Harry, Liam i Zayn. Chciałam podeprzeć się na łokciach, ale zabolało. Pociągnęłam cały sznur jakiś kabli, rurek i Bóg wie jeszcze czego.
- Co się stało, mamo?
- Mieliście wypadek, Niall nie ma na szczęście większych obrażeń, ale ty złamałaś rękę i przy okazji się trochę poturbowałaś.
- Chcę pić...
Liam podniósł się i przyniósł mi szklankę wody. Niall pomógł mi usiąść, a Liam mnie napoił. Nie był to najlepszy napój, zwykła woda, ale jednak ugasiłam pragnienie. Odłożyłam szklankę trzęsącą ręką na szafkę. Nagle, jak przez mgłę widziałam opadające na ziemię, jak lalkę - Rabelle. Po raz pierwszy poczułam do niej współczucie. Czy coś się jej stało?
- A, co z Rabelle?
- Obudziła się na święta, ale wciąż jest w szpitalu.
- Minęły mnie święta?
Oczy mi się zaszkliły, jak to możliwe, że byłam w śpiączce podczas świąt? Omotałam wzrokiem towarzystwo, które było przy mnie. I, gdzie jest Louis? Niall miał wory pod oczami, jakby czuwał przy mnie kilka nocy, mama miała opuchniętą od płaczu twarz. Płakała pewnie całe wieki. Pokiwała głową w odpowiedzi na moje pytanie. Po chwili wyszeptała: "Idę powiadomić lekarza, że się obudziłaś, skarbie" i odeszła.
- Gdzie jest Louis?
- No właśnie... Nie wiemy.
- Jak to nie wiecie?
- Wczoraj wyszedł z domu i nie wrócił. Ani na noc, ani dziś...
- Powiadomiliście policję?
- Jasne, ale nic nie wiedzą.
Zayn z, którym rozmawiałam, wzruszył ramionami. Zapragnęłam z całych sił, żeby Louis wrócił, a ja żebym szybko wyzdrowiała, abym zdążyła pójść do szkoły. I, cóż chciałam, jak najwięcej spędzać czasu z Niallem, który w ogóle się nie odzywał. Po chwili ciszy, mamy wciąż nie było.
- To my na chwilę wyjdziemy, chyba musicie porozmawiać w cztery oczy.
Liam, Harry i Zayn wyszli. Niall ścisnął moją dłoń mocniej, spojrzeliśmy sobie w oczy. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy w zupełnej ciszy. Usta mi zadrżały, chciałam mu coś powiedzieć, ale nie miałam pojęcia, co. Dotknęłam jego policzka i delikatnie pogłaskałam. Nagle wypowiedzieliśmy swoje imiona w tym samym czasie, ale pozwoliłam, żeby Niall mówił pierwszy.
- Tak mi przykro... Tak mi przykro... Żałuję, że nie potrafiłem wyhamować, że nie jechałem wolniej...
- To nie twoja wina, Niall.
- A czyja?
- Rabelle.
- Może, ale gdybym zapanował nad sytuacją.
- Nie przekroczyłeś prędkości, a nawet rajdowiec nie umiał by wyjść z tego poślizgu, to i tak dobrze, że nie zakończyło się śmiercią.
- Nie mam pojęcia, co teraz odpowiedzieć. Chociaż czuję, że masz rację, nie wypada tego powiedzieć, od razu po tych słowach.
- Po prostu to powiedz.
- Masz rację. Tego mi było trzeba, rozmowy z tobą, stęskniłem się, choć byłaś tuż obok.
- Ile... Spałam?
- Dwa tygodnie.
- O Boże...
- Jest pierwszy stycznia.
- Więc przespałam też sylwestra. Marzyłam, że spędzimy go razem.
- I spędziliśmy... Tak jakby.
- To nie to samo...
- Ej, jest Nowy Rok.
- Czego nie obudziłam się wczoraj?
- Ważne, że się w ogóle obudziłaś, lekarze dawali ci małe szanse na wybudzenie.
Po chwili wrócili chłopaki. Nie doszliśmy nawet z Niallem do celu tej rozmowy. Po chwili wróciła też mama, cała rozpromieniona. Przecież rozmawiała tylko z lekarzem. Czyżby...? Czyżby między nią, a tym lekarzem coś zaiskrzyło? Chłopcy usiedli na wcześniejsze miejsca, a ja i Niall wymieniliśmy spojrzenia "Zbyt szybko wrócili". Mama cała w skowronkach, uśmiechnięta od ucha do ucha, podała mi tabliczkę czekolady. Zapewne od doktorka. Podałam czekoladę Niallowi, wcale nie miałam na niej ochoty. Chłopak zjadł ją po chwili całą ze smakiem. Spojrzałam pod kołdrę. Miałam na sobie jakieś szare dresy, miętową, pomiętą bluzę i skarpetki. Nic specjalnego, jak zwykle.
- I co? Kiedy mogę wyjść?
- Niedługo, skarbie. Niedługo.
                                                                ***
Po tygodniu, byłam cała i zdrowa. Zdjęli mi gips. Bardzo chciałam nadrobić czas z Niallem, więc szybko umówiliśmy się. Gdy nadszedł dzień naszej randki, byłam bardzo podekscytowana, jakbym miała spotkać go pierwszy raz. Starannie dobrałam strój i fryzurę . Jeszcze ostatnie muśnięcie błyszczykiem i byłam gotowa. Gdy wyszłam, z pokoju Niall stał w przedpokoju, oparty o ścianę i cicho gwizdnął na mój widok. Zarumieniłam się, cieszyłam się, że starania dla niego nie poszły na marne. Pocałowałam go w policzek.
- To, gdzie idziemy?
- Niespodzianka, myślę że ci się spodoba.
Włożyłam buty i kurtkę. Chłopak włożył mi delikatnie czapkę i zawiązał szalik. Pogłaskał po policzku. Zachowywał się, jak nadopiekuńczy brat. Wyszliśmy, i zdziwiona zauważyłam, że nie ma samochodu tylko skuter śnieżny! Chłopak pocałował mnie w czoło i założył kask. Po chwili włożył kask także na swoją głowę. Wyglądał w nim, jak Bad Boy. Po chwili zatrzymaliśmy się przed lodowiskiem! Niall zaparkował skuter, zdjęliśmy kaski. Poszliśmy do wypożyczalni łyżew i wjechaliśmy na lodowisko.
- Niall, ja nie umiem jeździć!
- Weź mnie za rękę.
Ujęłam jego dłoń i jeździliśmy tak. Po chwili, skończyła się nasza chwila, bo na lodowisko wjechały jakieś trzynastolatki, które na widok Nialla zrobiły takiego rumoru! Chłopak schował się za mnie, a ja straciłam równowagę. Upadłam na niego, i zaśmialiśmy się, chociaż byłam trochę obolała.
- Miałaś na siebie uważać, po wypadku.
- Jestem właśnie w ramionach niebezpiecznego typka, jak mam na siebie uważać?
Zachichotaliśmy, a po chwili nasze usta złączyły się, trzynastolatki podjechały do nas  i krzyczały głośniej. Zaczęły nam robić zdjęcia, a ja poczułam się szczęśliwa, chciałabym, żeby ta chwila nie skończyła się...






_________________________________________________________________________


No i pojawił się rozdział siódmy, zapowiedziany na onetowym blogu ;d Mam nadzieję, że choć krótki, przypadł wam do gustu. Rozdział ósmy nie pojawi się szybko (chyba), bo na razie nie mam weny, mam nadzieję, że czymś się zainspiruję, także ten. Zostaw po sobie komentarz, bo nikt nie komentuje :c Pozdrowionka ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz